- "Co do scysji małżeńskich, ja nie łaknę szczególnie precyzyjnej wiedzy od moich urzędników..." - cedziła powoli. - Jakich scysji - syczała - przecież piszą, że ją pobił. Bokser damski. A ten tu jego kolega z boiska mówi: "nie sądzę... aby miało to większe znaczenie dla funkcjonowania ministra". Czyli twój premier uważa, że wiele hałasu o nic.
- Trzask-prask i po wszystkim - mówię pojednawczo. Oj, źle mówię! Bo już drzwi z futryną na mnie leciały. - Drżyjcie, żony - chlipnęła moja połówka. Bo już ani mężowie, ani mąż stanu was nie obroni! I cisza. Już po wszystkim.