- Kochana Krysia uratowała mi życie - mówi wzruszony pan Bogusław. - Duszka czuwa nade mną w zaświatach... Sąsiedzi szybko wezwali pogotowie. Karetka zabrała mężczyznę do szpitala. Żona miała rację - mąż miał rozległy zawał. Od śmierci dzieliły go dosłownie minuty. Pani Krystyna (53 l.) umarła kilka lat temu na wylew. Pan Bogusław bardzo przeżył jej śmierć. Długo nie mógł się z tym pogodzić. Teraz często chodzi na cmentarz i rozmawia z żoną przy jej grobie. Pali znicze, przynosi kwiaty... W dzień poprzedzający zawał także dużo myślal o małżonce. Kiedy usłyszał ją w środku nocy, był jednak przerażony.
- Nie wiedziałem, co robić, byłem jak sparaliżowany - wspomina. - Nogi miałem jak z waty. No ale niecodziennie człowiek widzi ducha zmarłej żony - uśmiecha się pan Bogusław. Żona była nieustępliwa. - Wstawaj, biegnij, nim będzie za późno - ponaglała. - Nawet koc ze mnie zściągnęła. Gdyby nie ona, już by mnie tu nie było - mówi mężczyzna. I dodaje, że teraz chodzi na grób ukochanej jeszcze częściej. Codziennie dziękuje jej za ratunek.