Pamiętam, jak w 1994 roku zaprosiłem go do telewizji Katowice. Z tygodniowym wyprzedzeniem zadzwoniłem i zapytałem, czy mógłby przyjechać. A on na to: "Dobrze, o której?".
Odpowiadam: "Chyba pan żartuje, gdzie pan jest?". A on "W Kielcach, ale przyjadę w mig". I przyjechali z Maksymiukiem i Łyżwińskim jakimś strasznie starym volvo. Po programie to volvo nie chciało im zapalić. Więc w trójkę je pchali, a kierowca siedział w środku, żeby auto zaskoczyło.
Pomyślałem wtedy, jak wielkie trzeba mieć samozaparcie, żeby tu przyjechać, a potem jeszcze niezapalającym volvo chcieć wrócić do domu.
Kamil Durczok
dziennikarz, szef Faktów TVN