Lekarze cały czas monitorują stan zdrowia szefa "Faktów". Kamil Durczok trafił na oddział kardiologiczny po tym, jak zasłabł po programie w Radiu TOK FM, gdzie pytany był o tekst "Wprost". - Dziś myślę o tym, jak przeżyć do jutra (...) Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się dzięki temu, że żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie oparciem - mówił łamiącym się głosem pobladły Durczok w poniedziałek w radiu.
Zobacz: Durczok w SZPITALU: Lekarze odcięli go od świata NOWE FAKTY
Po programie, jak podał portal 300polityka.pl, trafił do szpitala. - To ewidentnie efekt nagonki medialnej "Wprost" - mówią nam znajomi dziennikarza. - Lekarze zabronili Kamilowi korzystać z Internetu, chodzi o to, aby ograniczyć stres - dopowiadają.
Stres może być poważnym zagrożeniem dla życia i zdrowia szefa "Faktów". Kilka lat temu trafił do Instytutu Kardiologii w Aninie po tym, jak zasłabł w telewizyjnym studiu. W szpitalu lekarze stwierdzili stan przedzawałowy. Durczok wyszedł ze szpitala i szybko wrócił do swoich obowiązków. - To chwilowa niedyspozycja wynikająca z przemęczenia. Jestem w końcu facetem po "40" i w tym wieku mogło mi się to przytrafić. Czuję się już dobrze - mówił wtedy "Super Expressowi" szef "Faktów" TVN.
Zobacz też: Afera Durczoka. Kokaina i amfetamina w mieszkaniu. Policja nie wyklucza SZANTAŻU
Nie można też zapomnieć, że Durczok ma za sobą ciężką walkę z chorobą nowotworową, którą szczęśliwe udało mu się wygrać. Zarówno w walce z nowotworem, jak i teraz wspiera go żona. - Niemal cały czas czuwa przy jego łóżku. Pociesza go, wspiera - dodaje nasz rozmówca.
Sprawdź: WPROST prześwietla Kamila Durczoka: Biały proszek, erotyczne gadżety i zoofilskie wideo