Krystyna Tomczyk, latami katowana i poniżana przez swego ślubnego oprawcę, nie mogła już patrzeć, jak kat maltretuje ich dzieci. Zaszczuta kobieta wolała tułaczkę w okolicznych lasach niż ciągły strach o życie. Gdy potwora nie było w domu, zabrała szóstkę dzieci i schroniła się w lesie. Przez 2 lata żyli jak zwierzęta. Cierpiała głód, piła deszczówkę, myła się w rzece.
Tylko bestia w ludzkiej skórze mogła zgotować swojej rodzinie takie piekło na ziemi! Krzysztof T. (48 l.) katował żonę i szóstkę swoich dzieci. Rzucał w bliskich nożami, bił, wyzywał, dusił, gdy tylko ktoś był mu nieposłuszny. Latami sąsiedzi widzieli, jak katowana jest ta biedna rodzina, a mimo to nikt nie zareagował. Nawet wtedy, gdy wyraźnie pałający żądzą morderstwa tyran spalił stodołę, bo myślał, że tam ukryli się przed nim maltretowani psychicznie i fizycznie bliscy.
Innym razem sadysta próbował wiertarką przewiercić synkowi kolano. Po awanturach, jak gdyby nigdy nic siadał do stołu, a gdy już zaspokoił swój głód - garnki z jedzeniem wyrzucał przez okno, tak by żadne z szóstki jego dzieci nie mogło nic zjeść. Gehenna Tomczyków trwała przez kilka lat.
W końcu po kolejnej dzikiej awanturze, którą po wódce urządził pani Krystynie mąż, kobieta postanowiła, że dłużej nie może narażać życia dzieci na niebezpieczeństwo. Pod osłoną nocy spakowała kilka niezbędnych rzeczy i wyruszyła do lasu. Wiedziała, że wszędzie będzie bezpieczniej niż we własnym domu.
W leśnych chaszczach kobieta zorganizowała prowizoryczne legowisko i tam spała, tuląc do siebie przerażone dzieci. Rano rodzina mogła wypić tylko kilka kropel deszczówki, która przez noc się uzbierała, i wymyć w lodowatej wodzie, przepływającej przez las rzeczki. - Tak bardzo się baliśmy... - kobiecie głos więźnie w gardle. - Ale tylko to mogłam zrobić, by ratować dzieci - dodaje pani Krystyna.
Najgorsze było to, że rodzina myślała tylko o jednym - jak szybko ojciec despota ich odnajdzie i wymachując nożem, zrealizuje swój makabryczny plan. Trzeba więc było szukać innego schronienia. Za oazę rodzinie Tomczyków posłużył stary spichlerz. - Klepisko wyłożyłam starymi dywanami i ubraniami, tak żeby można było tam spać - opowiada kobieta, a na samo wspomnienie tych chwil przez jej ciało przechodzą dreszcze. - Że myśmy wtedy nie umarli ze strachu - pani Krystyna zawiesza głos.
Katowana kobieta nie może sobie wybaczyć, że sześć lat temu to ona uratowała męża przed więzieniem. Krzysztof T. miał bowiem sprawę karną za znęcanie się nad rodziną, ale wtedy dobroduszna kobieta postanowiła, że da mu jeszcze jedną szansę. Mąż kat oczywiście jej nie wykorzystał. Czuł się zupełnie bezkarny!
Wpadł dopiero, gdy chciał zabić panią Krystynę. Kobieta wróciła na moment do domu i wtedy...
- Złapał mnie za włosy i zaczął wlec do studni. Krzyczał, że mnie zabije, ale mój wrzask zaalarmował ludzi, którzy akurat przechodzili drogą. Dlatego żyję - wspomina kobieta.
W miniony czwartek Krzysztof T. został aresztowany. Za znęcanie się nad rodziną grozi mu tylko do 5 lat więzienia. Na szczęście koszmar pani Krystyny i jej dzieci się skończył. - Nareszcie śpię spokojnie - wyznaje kobieta.