Sytuacja w komisji napięta była już od samego początku jej prac, a to za sprawą powitania, jakie zgotował posłom świadek - prokurator Elżbieta Janicka. Już na wejściu złożyła wniosek o wyłączenie jej z przesłuchania, gdyż na początku sierpnia ma zeznawać w sądzie w charakterze świadka w postępowaniu cywilnym.
Znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy prokurator może zeznawać czy nie, zajęło posłom i ekspertom... dwie godziny. Decyzja była niekorzystna dla Elżbiety Janickiej i tu zaczęły się problemy.
Prokurator zamiast odpowiadać na pytania posłów, recytowała paragrafy i za każdym razem twierdziła, że kontynuacja posiedzenia w trybie jawnym może ją narazić na złamanie tajemnicy służbowej.
Efekt? Zniecierpliwienie członkowie komisji zaczęli kłócić się między sobą o... prawo do głosu. Na środowym posiedzeniu komisji zadebiutował bowiem nowy system - mikrofony są wyłączone, a głosu udziela przewodniczący Karpiniuk.
Dwie godziny kłótni i ani jednej odpowiedzi
2009-07-15
18:10
Po raz kolejny emocje wzięły górę i prace sejmowej komisji ds. nacisków zostały sparaliżowane. Zamiast przesłuchania mieliśmy dwie godziny prawnych sporów i walkę posłów PiS o to, by włączyć im mikrofony.