- Ktoś zamontował dyktafon najpewniej pod środkową nogą stołu, przy którym rozmawiali Marek Belka i Bartłomiej Sienkiewicz. Przemawia za tym fakt, że na taśmach bardzo dobrze słychać odgłosy sztućców i talerzy, więc urządzenie rejestrujące musiało być bardzo blisko owych polityków - tłumaczył nam Krzysztof Rutkowski, kiedy wspólnie badaliśmy salkę VIP restauracji.
Nie macie sprzętu? Chętnie wam pożyczę...
Jest też inna wersja. Choć - jak przyznaje sam Rutkowski - mniej prawdopodobna. Z boku sali jest wnęka z dużą ilością elektroniki - odtwarzaczem płyt, wzmacniaczem, kablami itd. Tam też mogła zostać ukryta pluskwa. Słynny detektyw proponuje, że pomoże służbom ustalić, jak dokonano podsłuchu. Zapewnia, że dysponuje specjalistycznym sprzętem do takich zadań. - Jeśli służby nie potrafią zbadać dobrze miejsca czy nie mają dobrych urządzeń do tego, to ja bardzo chętnie im je udostępnię! - zapewnia detektyw.
Taśmy ktoś oferował Rutkowskiemu. Za 20 tysięcy
Rutkowski był też w prokuraturze, której przekazał bardzo istotne informacje. - Jakieś dwa miesiące temu mój współpracownik dostał ofertę kupna tych taśm. Sprzedający domagał się za nie 20 tys. zł - opowiada Rutkowski. Tymczasem w związku z aferą podsłuchową Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała pracownika restauracji Sowa i przyjaciele Łukasza N. Postawiono mu już dwa zarzuty, za co grozi do dwóch lat więzienia. Również w środę w prokuraturze w charakterze świadka przesłuchiwany był szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.
Niebezpieczna elektronika w saloniku
W kącie saloniku jest wnęka z elektroniką - odtwarzacz płyt, wzmacniacz, kable itd. - To też byłoby dobre miejsce na podsłuch. Ktoś mógł ukryć urządzenie pośród sterty tej elektroniki. Jedno jest pewne: rząd i służby wykazały się totalną nieodpowiedzialnością i Tusk po czymś takim powinien podać się do dymisji - wyjaśnia nam detektyw Krzysztof Rutkowski.
Zobacz też: Afera taśmowa NA ŻYWO po wejściu ABW "redakcja jest zdemolowana"
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail