Jak dowiedział się serwis tvp.info, w całej Polsce przestają istnieć przychodnie specjalistyczne, bo NFZ nie podpisał z nimi kontraktów. Powód? Urzędnicy zdecydowali, że wszyscy lekarze pracujący w takich poradniach muszą mieć specjalizację. Jeśli jej nie mają, nie mogą pracować w takiej przychodni.
Co ciekawe, ci sami lekarze nadal mogą zajmować się i leczyć swoich pacjentów na szpitalnych oddziałach, a także… prywatnie. Ale w państwowej przyszpitalnej przychodni już nie.
Problem pojawił się w całym kraju, ale szczególnie widoczny jest w dużych ośrodkach. W Warszawie urzędnicza biurokracja dotknęła chociażby Instytut Matki i Dziecka. I tak na przykład w poradni gastroenterologicznej pracowało do tej pory pięciu lekarzy. Wszyscy byli pediatrami, lecz tylko jeden może poszczycić się dodatkową specjalizacją. Pozostali kwitka nie mają i od pierwszego maja pacjentów przyjmować nie mogą.
Wiadomo, że podobna sytuacja jest w poradniach w całej Polsce. Rzeczniczka NFZ Edyta Grabowska Woźniak problemu jednak nie widzi.
- W poradniach specjalistycznych powinni pracować specjaliści. Jeśli jednostki nie potrafią spełnić wymagań stawianych im przez NFZ i zatrudnić specjalistów, nie będziemy płacić za prowadzenie poradni - wyjaśniła.
Tymczasem lekarze przekonują, że część pacjentów poradni pójdzie leczyć się prywatnie. Zdecydowana większość jednak nie może sobie na to pozwolić, dlatego będzie czekać często nawet przez kilka miesięcy w kolejce w innych przychodniach.
Dyplom jest ważniejszy od dobra pacjentów?
2009-05-27
20:06
Lekarze nie mają specjalizacji, więc nie mogą pracować w "przychodniach specjalistycznych" - tak twierdzi NFZ i z powodu braków kadrowych zamyka kolejne placówki. Cierpią jak zwykle niewinni pacjenci.