Międzynarodowe centrum dializ to jedna z najlepszych tego typu placówek w mieście. Nowoczesny sprzęt i przede wszystkim fachowa opieka. Pacjenci są zadowoleni.
- Przyjeżdżam tutaj na dializowanie trzy razy w tygodniu. Bez dializ zmarłbym po trzech dniach. Tak niewiele dzieli mnie od śmierci - mówi Jan Wiśniewski (86 l.), pacjent stacji od roku. - Kiedy dowiedziałem się, że ta stacja ma być zlikwidowana, strach zajrzał mi w oczy. Bboję się o swoje życie. To nie przelewki. Nie chcę umrzeć przez chciwość dyrektora - dodaje.
Janusz Puka, ordynator centrum dializ, dostał list od Obermeyera z prośbą o natychmiastowe zwolnienie pomieszczeń.
- Zostawili nam tylko dwa dni na wyniesienie się z budynku. A co z pacjentami? Gdzie mieliby się podziać? Przecież trzydniowa przerwa w dializach jest dla nich tożsama ze śmiercią - unosi się doktor. - Jak można tak postępować z ludźmi? - pyta, zawieszając głos.
Dyrektor Szpitala Praskiego chce pozbyć się międzynarodowego centrum dializ, żeby samemu założyć tu swoją stację. Kusi go umowa z Narodowym Funduszem Zdrowia na 8 mln zł. Na stację nie ma w zadłużonej lecznicy pieniędzy. A na stworzenie nowej stacji trzeba co najmniej 3 miesięcy. Co przez ten czas działoby się z pacjentami - aż strach myśleć.
Międzynarodowe Centrum na razie próbuje bronić siebie i swoich pacjentów.
- Dwa lata temu podpisaliśmy umowę ze szpitalem na współpracę do czerwca 2009 r. i dopiero wtedy opuścimy ten budynek. Nie zostawię naszych chorych. Oni nas potrzebują - dopowiada lekarz.
Zachowanie dyrektora Obermeyera jest cokolwiek dziwne. W umowie ze szpitalem napisane jest, że lecznica odziedziczy w czerwcu 2009 r. cały sprzęt do dializowania warty 1,5 mln zł. Jeśli dyrektor zerwie umowę, to nic nie dostanie. Dyrektor jednak nie chce czekać tak długo.
- Chcemy założyć nową stację dializ, bo dostaliśmy od miasta 600 tysięcy złotych. Przydałaby nam się tak intratna umowa z NFZ - tłumaczy dyrektor. Jak widać, zdrowie chorych liczy się tutaj najmniej.