- Skąd w tym człowieku takie chore żądze? - zastanawiają się sąsiedzi państwa S. Wszystkim wydawało się, że Eugeniusz to spokojny i uczynny mężczyzna. Zakupy pomagał sąsiadkom do domu wnosić, zagadywał grzecznie.
Jednak odkąd stracił pracę hydraulika i przeszedł na rentę, zdarzało mu się coraz częściej zaglądać do kieliszka. Sąsiedzi słyszeli potem, jak po nocy wydzierał się na domowników. Ale każdy pilnował swojego nosa i nikt nie interesował się tym, co działo się u sąsiadów. Może gdyby wtedy reagowali, nie doszłoby do tego horroru.
Bo jak ustaliła teraz policja, już w maju - a może i wcześniej - Eugeniusz S. zaczął zaspokajać swoje bezbożne żądze na wnuku. Zboczeniec podczas "opieki" nad dzieckiem rozbierał malucha do naga, po czym sapiąc obleśnie, zaczynał masować go po malutkim ciałku i szarpać za przyrodzenie.
Na jednym z takich obrzydliwych seansów nakryli go rodzice malucha. Już wtedy powinni zadzwonić na policję i ocalić synka przed zboczeńcem. Prości ludzie wstydzili się jednak opowiedzieć o tym komukolwiek. Liczyli, że mężczyźnie to przejdzie i da spokój malcowi.
Ale kiedy ostatnio Eugeniusz S. znowu wszczął w domu pijacką awanturę, jego najbliżsi stwierdzili, że nie mogą tego już dłużej tolerować. Wezwali policję i opowiedzieli zszokowanym funkcjonariuszom o zboczonych praktykach Eugeniusza S.
Mężczyzna natychmiast wylądował na policyjnym dołku, a sprawą zajęła się prokuratura. Eugeniusz S. cały czas uparcie twierdzi, że nie zrobił niczego złego. Jednak zebrany przez śledczych materiał dowodowy okazał się na tyle szokujący, że sędzia nakazał zamknąć go w areszcie do czasu rozprawy. Za zmuszanie maleństwa do obrzydliwych rzeczy grozi mu 10 lat więzienia.