Do tragedii w miejscowości Chytre doszło w listopadzie w 2015 roku. Tuż przed 18 w jednym z domów wybuchł pożar. Na ratunek mieszkającej tam rodzinie ruszył sołtys wsi, Bazyli Giermasz. Najpierw odciągnął od płonącego budynku przerażonego sąsiada, który mimo poparzeń próbował ratować dobytek. Potem przez okno dostrzegł sąsiadkę - wybił szybę i w ostatniej chwili wydostał duszącą się kobietę na zewnątrz. Gdy żona sołtysa, Ala, cuciła sąsiadkę, on wbiegł do budynku. Chciał ratować dwie pozostawione w domu dziewczynki - 4-letnią Wiktorię i 7-letnią Julitę. Na ratunek było już jednak za późno - siostrzyczki zginęły w pożarze.
Tymczasem teraz śledczy zdecydowali się postawić zarzuty babci tragicznie zmarłych dziewczynek. Zdaniem prokuratury kobieta nie zamknęła drzwi od pieca i dlatego doszło do wybuchu pożaru. - Mama do dziś nie może przeboleć śmierci dziewczynek. A w dodatku te zarzuty prokuratorskie... Po tym wszystkim będzie musiała jeszcze tłumaczyć się w sądzie, jakby specjalnie wywołała pożar, w którym omal sama nie zginęła. To bzdura! Mamy nadzieję, że to wszystko szybko się skończy - powiedział Gazecie Współczesnej wujek tragicznie zmarłych dziewczynek.