- Julcia jeszcze nie może chodzić, ale czuje się całkiem dobrze. Najważniejsze, że nie zamknęła się w sobie, znalazła nawet koleżanki w szpitalu. Owszem, jeszcze często się zdarza, że rozmawiamy o czymś, śmiejemy się, a ona nagle zaczyna płakać. Staramy się ją uspokoić. Mówimy jej, że mama i tata zawsze będą z nią, będą nad nią czuwać z góry - opisuje Eugeniusz Pożarski (67 l.), dziadek Julii. Mężczyzna zakasał rękawy i sam przygotowuje pokój dla wnuczki. - Robimy w nim kapitalny remont. Julcia sama wybierze kolor ścian. Przywieziemy jej do szpitala próbniki. A mebelki chce mieć ze swojego mieszkania. Jej ubrania, zabawki, szkolne przybory, wszystko jest już u nas. Brakuje już tylko Julci - mówi pan Eugeniusz.
Mateusz S. (26 l.), który usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, wjeżdżając w ośmioosobową grupę pieszych i zabijając sześciu z nich, na proces czeka w areszcie. Jest pod specjalnym nadzorem, by nie zrobił sobie krzywdy lub nie zrobili mu jej inni osadzeni. Grozi mu 15 lat więzienia.
Zobacz więcej: Kamień Pomorski: ofiary bydlaka Mateusza S. dostaną 18 tysięcy złotych od wojewody