Adam O. był spokojnym człowiekiem, ciągle w stanie kawalerskim, który nikomu nie wadził. - Mieszkał razem z matką i dziewięcioma braćmi - tłumaczy szwagier pana Adama.
Nic dziwnego, że stary kawaler czasem szukał spokoju w altance na swojej działce wśród ukochanych gołębi, które hodował. Feralnej nocy czytał przy świeczce książkę. Lektura zmogła go na tyle, że zasnął. Nie zauważył, kiedy dopalająca się świeczka upadła.
Parafina polała mu się na spodnie, zamieniła pechowca w płonącą pochodnię. Pan Adam w odruchu bólu wybiegł na zewnątrz. Ratunku szukał w oczku wodnym. Skoczył do niego, krzycząc przeraźliwie. Ale woda była zamarznięta. Uderzenie o lód roztrzaskało mu czaszkę. Rano jego ciało odnalazł brat.
DZIAŁDOWO: 50-letni Adam O. SPŁONĄŁ na LODZIE
To największy pechowiec w Polsce! Adam O. (†50 l.) z Działdowa (woj. warmińsko-mazurskie) najpierw przypadkowo podpalił swoje ubranie. Później, płonąc jak pochodnia, próbował ugasić ogień. Wskoczył na głowę do oczka wodnego na działce. Ale zamiast wody, był w nim lód. Mężczyzna zginął na miejscu.