Interwencję w tej sprawie u dyrektorów szpitali zapowiedział Włodzimierz Fisiak (47 l.), marszałek województwa łódzkiego sprawujący nadzór nad szpitalami, w których nasz dziennikarz wykrył luki w ochronie. Obiecał, że zrobi wszystko, by mamy i ich maleństwa były wreszcie bezpieczne.
Przypomnijmy. Wczoraj ujawniliśmy, że z łódzkich szpitali bez najmniejszego problemu można uprowadzić nowo narodzone dziecko. Nasz reporter wcielił się w rolę potencjalnego porywacza. Przez kilkadziesiąt minut grasował na oddziałach położniczych dwóch klinik. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Nie wzbudził niczyjego zainteresowania nawet wówczas, gdy wychodził z oddziału ze schowaną pod bluzą, przypominającą bezbronnego noworodka, lalką.
Echo naszej prowokacji silnie odbiło się w Ministerstwie Zdrowia. - Jestem zszokowana! Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Incydent z tym "porwaniem" pokazał, że w szpitalach nie są wystarczająco przestrzegane procedury bezpieczeństwa. Powinni na to zwrócić uwagę dyrektorzy szpitali i Narodowy Fundusz Zdrowia - denerwuje się minister zdrowia Ewa Kopacz.
Efekt naszej prowokacji wywołał też burzę w łódzkich środowiskach medycznych.
- Zwrócimy uwagę dyrektorom, by baczniej przyjrzeli się temu problemowi. Nie może więcej dochodzić do takich sytuacji, jakie opisywaliście. Dzieci muszą być bezwzględnie bezpieczne - mówi Marcin Nowicki (30 l.), rzecznik prasowy marszałka. Jacek Marynowski (46 l.), dyrektor łódzkiego szpitala im. Madurowicza, w którym nasz dziennikarz "wyniósł dziecko", już nakazał wzmocnienie ochrony. - Poleciłem pracownikom firmy ochroniarskiej, z którą współpracujemy, by zwracali szczególną uwagę na to, kto wychodzi ze szpitala i co wynosi. Mają reagować na każdą podejrzaną sytuację - mówi. Sprawdzimy, czy mamy i ich pociechy mogą już być bezpieczne w szpitalach.