"Super Express": - Czy mamy w Polsce zapowiadany cud gospodarczy, a jeśli tak - czym on się objawia?
Michał Boni: - Mamy bardzo wysokie tempo wzrostu gospodarczego.
- Skąd to tempo się wzięło?
- Z zysków, jakie dało przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. W latach 1997-2007 udział obrotów handlowych Polski w tworzeniu całego polskiego dochodu narodowego wzrósł dwukrotnie - do 82 proc. PKB. No i oczywiście ostatnie lata były dosyć udane w wielu krajach świata. Gdy mówimy o cudach, nie do końca wiemy, jakie są ich przyczyny. Obecny polski wzrost gospodarczy ma swoje głębokie uzasadnienie. Z drugiej jednak strony towarzyszy mu stosunkowo wysoki deficyt finansów publicznych. A najzdrowsza gospodarka to taka, w której wysokiemu wzrostowi towarzyszą w pełni stabilne i bezpieczne finanse publiczne.
- Odnosimy jednak wrażenie, że w tym cudzie gospodarczym nie partycypują np. polscy emeryci...
- Wcale nie powiedziałbym, że najstarsi są w najtrudniejszej sytuacji. Dzięki wysokiemu wzrostowi gospodarczemu część emerytur w tym roku była waloryzowana wedle wzrostu wynagrodzeń. Jeśli spojrzymy na skalę transferów społecznych, to 60-70 proc. jest przeznaczone na starsze pokolenie. Ale państwo, które się rozwija, musi myśleć o wszystkich pokoleniach. Od 1994 r. badania pokazują, że największe zagrożenie ubóstwem dotyczy dzieci do 17. roku życia, później rodzin wielodzietnych i osób niepracujących - a relatywnie najmniejsze jest wśród osób starszych. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszyscy emeryci mogą być zadowoleni. Trzeba pamiętać również o tym, że mamy w Polsce najniższy wiek przechodzenia na emeryturę - to oczywiście oznacza, że ludzie pracują krócej, a dłużej pobierają emeryturę.
- Mamy w Polsce coraz większą drożyznę, rosną ceny żywności i nośników energii. Czemu tak się dzieje?
- Ten trend jest obecny na całym świecie. To się fachowo nazywa inflacja o charakterze podażowym. Krajów, które mają bezpieczniejszą gospodarkę, dotyka ona w mniejszym stopniu. Inflacja w Estonii jest na poziomie ponad 25 proc., w Czechach 12-14 proc., na Węgrzech 12 proc. W nowych krajach członkowskich tylko Polska i Słowacja mają inflację poniżej 5 proc., co nie oznacza, że nie jest to zjawisko niebezpieczne. Trzeba więc skoordynować politykę rządu i Narodowego Banku Polskiego, dlatego że celem NBP jest realizacja zadań związanych z inflacją.
- Czy ta koordynacja teraz jest tak zła, że trzeba ją poprawiać?
- Tę koordynację trzeba poprawiać i myślę, że pierwsze efekty pojawią się już w najbliższych tygodniach. Po drugie, musimy pilnować rynku, żeby niektórzy producenci w monopolistyczny sposób nie żonglowali cenami na niekorzyść klientów bez żadnego ekonomicznego uzasadnienia. O to, żeby ceny w sposób niekontrolowany nie rosły, żeby nie dochodziło do zmowy cenowej, powinien dbać Urząd Ochrony Konkurencji. Po trzecie, trzeba analizować, jakie są skutki inflacji w odniesieniu do różnych typów gospodarstw domowych. Dziś najgorzej wygląda to w przypadku gospodarstw robotniczych. W ciągu najbliższego roku musimy temu zapobiec, uruchomić monitoring, pomoc społeczną dla najbardziej potrzebujących. Sytuacja gospodarstw domowych nie jest identyczna. W tych, które mają najniższe dochody, ok. 60 proc. wydatków pochłania żywność i utrzymanie mieszkania (w tym ceny energii). W gospodarstwach o wyższych dochodach stanowi to od 25 do 40 proc. ich budżetu.
- Jaka jest siła nabywcza minimalnej polskiej pensji czy emerytury w porównaniu do zachodniej?
- Niższa, bo mamy mniejszy dochód narodowy i potencjał gospodarczy. Wielkość PKB na osobę jest średnio na poziomie 52-54 proc. przeciętnego PKB ogólnoeuropejskiego. Jeden z najwyższych PKB na osobę ma np. Luksemburg. Ale w Polsce też to różnie wygląda w zależności od obszaru - np. w województwie mazowieckim dzięki Warszawie jest na poziomie ok. 90 proc. przeciętnego europejskiego, a w województwie lubelskim - 40 proc. Generalnie można powiedzieć, że jesteśmy krajem, który w ciągu ostatnich 19 lat bardzo poprawił swój PKB i cały czas ma on tendencję zwyżkową. Wartość nabywcza portfeli emerytów i nawet najniżej zarabiających wzrosła, ale dziś drożyzna może pogrążyć siłę środków, jakimi dysponują te grupy. Ale dlatego i płace minimalne, i emerytury są waloryzowane i to w większej skali niż inflacja.
- Na dzisiejszy PKB z pewnością miało także wpływ ostatnich 60 lat. Chyba to samo dotyczy akumulacji majątku. Trudno porównać majątek przeciętnego polskiego emeryta do majątku przeciętnego emeryta z Zachodu.
- Jeśli spojrzymy na kraje, które nie miały wojen, to tam majątek w rodzinach o średnich dochodach jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. W Polsce wojny przerywały nam taki naturalny proces wymiany wartości materialnych między pokoleniami. Jesteśmy dopiero na dorobku. Im większe i bardziej stabilne będzie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce i im świat będzie w lepszej kondycji, tym - z pokolenia na pokolenie - to gromadzenie majątku będzie postępowało. Aczkolwiek to już się dzieje. Na razie dotyczy to głównie dóbr konsumpcyjnych, ale zaczyna się też akumulacja majątku w ziemi i w nieruchomościach.
- Czym konkretnie zajmuje się szef zespołu doradców strategicznych premiera?
- Zadanie mojego zespołu polega na tym, żeby do działań bieżących dodawać myślenie perspektywiczne i strategiczne. Przygotowaliśmy np. ocenę sytuacji w kraju na 100 dni rządu, strategię rozwoju kraju do roku 2015, raport o polskim kapitale intelektualnym. Teraz opracowaliśmy 10 wyzwań odnoszących się do Polski 2030 - dla pokolenia Polaków, które przyjdzie po nas. Równocześnie przygotowaliśmy zestaw rozwiązań dotyczących powrotu Polaków do kraju oraz - we współpracy z organizacjami pozarządowymi - dożywiania dzieci i przemocy w rodzinie. Przy naszym udziale powstały zręby programu "Solidarność pokoleń 50+", wspomagającego proces utrzymania dłuższej aktywności zawodowej Polaków po 55. roku życia. Z bieżących zadań opracowaliśmy plan działań na drugą połowę roku.
- Czy są takie ministerstwa, z którymi pan nie współpracuje w ogóle i takie, z którymi współpracuje szczególnie?
- Moim marzeniem jest, aby Polacy konkurowali z innymi narodami nie tanią siłą roboczą, ale wiedzą, intelektem, innowacyjnością. Żeby to zrobić, trzeba inwestować w edukację, w dzieci, w młodzież. W polityce społecznej powinno się odwrócić trend, że główna uwaga skupia się tylko i wyłącznie na osobach starszych. Z natury rzeczy to powoduje, że blisko współpracujemy z Ministerstwem Edukacji, Ministerstwem Pracy, Ministerstwem Nauki. Poza tym - przy planowaniu strategicznym - z wieloma innymi ministerstwami.
- Emeryci nie będą z tego zadowoleni
- Dążymy do tego, żeby nie odbierając niczego starszemu pokoleniu, więcej inwestować w młodszych i w przeciwdziałanie zagrożeniu ubóstwem w grupach do 17. roku życia. Trzeba myśleć o tych, którzy za dwadzieścia lat będą u szczytu kariery zawodowej, politycznej, jakiejkolwiek. To się nazywa prymat myślenia o przyszłości, a nie skupienie na teraźniejszości. Rozumiem, że w polityce gra o teraźniejszość jest grą o bieżące zwycięstwo polityczne. Ale jak się myśli o kraju, trzeba myśleć o przyszłości.
- Mówi się dużo o różnicach programowych na linii PO-PSL, które uniemożliwiają przeprowadzenie reform. Jak np. wygląda pana współpraca ze wspomnianym Ministerstwem Pracy, na którego czele stoi pani Fedak z PSL?
- Możemy różnić się w wielu sprawach, a później szukać wspólnego rozwiązania. Przy dyskusjach na temat emerytur pomostowych i w ogóle dokończenia reformy emerytalnej pani minister Fedak jest świetnym partnerem. Docierają do mnie oczywiście różne sygnały o napięciach, ale nam się bardzo dobrze współpracuje.
- Jest jednak wiele punktów zapalnych: podatek liniowy, KRUS...
- Z perspektywy 20-30 lat rozwoju Polski problem terminu ewentualnego wprowadzenia podatku liniowego czy zmian w KRUS jest istotny, ale nie najważniejszy. Najważniejsze są rozwiązania długofalowe, a nad takimi pracujemy np. z panem ministrem Sawickim i myślę, że się dobrze rozumiemy.
- No dobrze, ale pojawił się przecież projekt nowelizacji ustawy metropolitalnej, firmowany przez PO i pana ministra Kuleszę, na który PSL powiedział: nie poprzemy
- Myślę, że szybko znajdziemy rozwiązanie tego problemu. Na razie sprzeciw miał charakter chyba polityczny, a ja na wszystkie rzeczy patrzę inaczej - czy to ma uzasadnienie merytoryczne. Moim zdaniem, jak się spogląda w ten sposób, to łatwiej przewalczać te polityczne spory. Istota ustawy metropolitalnej nie polega na tym, aby sztucznie wykreować metropolie, tylko żeby określić, czym są funkcje metropolitalne. W skrócie chodzi o to, aby miasto dobrze współgrało z obrzeżami. Realizuje się to przez wspólne zarządzanie, inwestycje, wspólne spoglądanie na różne rzeczy - od biletów komunikacyjnych przez dostęp do basenów, jednolitość systemu edukacyjnego, czyli po prostu ułatwienia dla obywatela. Trzeba spojrzeć, które z dzisiejszych dużych miast i ich otoczenie mogą takie funkcje spełniać.
Michał Boni
Szef zespołu doradców strategicznych premiera Tuska, b. minister pracy w rządzie J.K. Bieleckiego, b. polityk KLD i UW. Ma 54 lata