- Żeby małe dziecko do wieczora siedziało wymęczone w szkole i zasypiało na krześle? - załamuje ręce Irena Kwiecińska (39 l.). Jej 9-letnia córeczka właśnie wychodzi ze szkoły i dźwiga tornister.
Na ostatnią lekcję w podstawówce nr 342 przy ul. Strumykowej przewidziano godzinę wychowawczą. Ale kilkuletnie dzieci marzą już wtedy o dobranocce i śnie, a nie o przyswajaniu wiedzy.
- Gdy mój synek wraca do domu po szkole, nie ma siły na zabawę, ciągle tylko szkoła i szkoła, aż do 18.15 - mówi zmartwiona Ewa Muszyńska (35 l.). Tomek ma tylko 8 lat i 18.15 to dla niego prawie noc! - W zeszłym roku klasa synka kończyła lekcje o 16.00 i to już było za późno dla takich maluchów. O tej godzinie powinny bawić się na podwórku i cieszyć dzieciństwem, a nie siedzieć w ławce - dodaje kobieta.
Dyrektor szkoły, Maria Marciniak twierdzi, że taki plan zajęć jest koniecznością, ponieważ uczniów jest bardzo dużo - aż tysiąc.
Okazuje się, że jak zwykle chodzi o pieniądze. - Budżet roczny dzielnicy to 30 milionów, budowa nowej szkoły mniej więcej tyle właśnie kosztuje - mówi Jacek Kaznowski (54 l.), burmistrz Białołęki. - Rozmawiamy z Ratuszem, walczymy o pieniądze, pomogą też prywatni inwestorzy. Do 2011 r. będą 3 nowe szkoły - obiecuje. Burmistrz staje na głowie, żeby tylko nie zabrakło miejsc dla wszystkich dzieci z Białołęki, a tych z każdym rokiem przybywa po ok. 5 tys.!
- Wpadliśmy na pomysł, żeby uczniów ze starszych klas dowozić do szkół w innych dzielnicach, a u nas zrobić same podstawówki, ale spotkało się to ze sprzeciwem rodziców - mówi Kaznowski. - Problem z oświatą odbija się na innych poważnych kłopotach Tarchomina, takich jak rażący brak dróg dojazdowych. Po prostu nie mamy pieniędzy i wszystko idzie na oświatę! - rozkłada ręce burmistrz.
- Przez brak pieniędzy na szkoły nasze dzieci nie mają siły na zabawę - mówi Irena Kwiecińska. - Tak nie może dłużej być!