Gdy rodzi się dziecko, rodzice odczuwają nieopisaną radość. Pragną o nie dbać i chronić przed kazdym złem. Inaczej było w przypadku dziewczynki, która przyszła na świat w ubiegłym tygodniu w maleńkiej wsi pod Kwidzynem. Maleństwo potrzebowało obrony... przed własną matką!
Gdy 28-letnia Monika B. urodziła córeczkę, w domu miała już czterech synów. Wychowywała ich w fatalnych warunkach - wnęce wydzielonej z kuchni, bez okna i toalety. Oprócz kobiety i jej synów mieszkała tam również matka oraz trzech braci morderczyni. Nie trudno sobie wyobrazić, jak koszmarnie musiały czuć się w tej klitce 3-letni bliźnięta oraz 4- i 5-latek.
Czytaj też: Morderczyni noworodka z Kwidzyna tymczasowo aresztowana. Biła dziecko po głowie i uderzała nim o ścianę
– Tam bieda aż piszczała. Często nie mieli co do garnka włożyć. Wiem, że Monika sobie odebrała od ust, ale dzieci musiały coś zjeść. Pamiętam, jak kiedyś miała przyjść do mnie, długo nie przychodziła, w końcu kiedy się pojawiła, mówiła, że się spóźniła, bo pilnowała, by bracia nie zjedli dzieciom chleba... – opowiada jedna z sąsiadek rodziny.
Tak nędzne egzystowanie musiało w końcu doprowadzić do tragedii. Monika B. urodziła córeczkę w zimnej i brudnej piwnicy. Tam dusiła ją, okładała pięściami i rzucała maleństwem o ścianę, aż w końcu wysłała niewinne dziecko na tamten świat. Bardzo możliwe, że do tej okrutnego czynu pchnęła ją bieda. – Popełniła potworną zbrodnię, nie ma na to usprawiedliwienia, ale ona nie miała łatwego życia. Matka piła. A od opieki społecznej dostawała talony na żywność w sklepie oddalonym o 12 kilometrów, paranoja... - dodaje zaszokowana sąsiadka morderczyni.
Monika B. przebywa w areszcie. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi jej kara dożywtoniego pozbawienia wolności.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail