Kiedy potworna prawda o Beacie K. wyszła na jaw, jej rodzina się rozpadła. Kobieta potwór usłyszała zarzut poczwórnego zabójstwa i trafiła do aresztu. Dwie jej żyjące córki zostały przekazane rodzinom zastępczym. Trzecia, pełnoletnia, ukryła się w nieznanym miejscu. W Strzeszowie zostali teściowie Beaty K., pani Irena Kucharska i jej mąż Wacław (79 l.). Oboje mają nadzieję, że trzy nastoletnie wnuczki wrócą i zamieszkają z nimi. Chcą też jak najszybciej pochować ciała martwych wnucząt w poświęconej ziemi.
Zobacz: Pożar na A4 koło Krakowa. Renault Scenic stanął w płomieniach! [ZDJĘCIA]
Na razie biegli ustalili, że w sześciu workach wykopanych na posesji Beaty K. znajdują się szczątki czterech niemowląt. Badania jednak jeszcze trwają... Teściowie dzieciobójczyni nie mogą sobie darować, że nie zauważyli kolejnych ciąż synowej. Nie widzieli, jak zakopuje ona dzieci na podwórku przed domem.
- Wiedziałem co prawda, że w ziemi są jakieś kości, ale myślałem, że to zabite... króliki - mówi nam pan Wacław.
- To właśnie powiedziałem śledczym kopiącym pod domem. Jak się dowiedzieliśmy, Beata K. często przesiadywała między grobami dzieci. W zadumie spędzała tam długie chwile. Na każdej z mogiłek posadziła nawet kwiatki...
Śledczy, którzy przeczesywali posesję w poszukiwaniu ciał noworodków, wiedzieli dzięki temu, gdzie najpierw kopać...
Beata K. dotąd nie przyznała się do zabijania dzieci. Twierdzi, że rodziły się one martwe. Prokurator w to jednak nie wierzy. Kobieta ukrywała przecież każdą ciążę, a zwłoki noworodków zakopywała w tajemnicy przed domownikami. Za to, co zrobiła, dzieciobójczyni grozi dożywocie.