Całe krótkie życie Gabrysia było piekłem. Matka włóczyła się po agencjach towarzyskich, zostawiając go bez opieki w domu. Czasem sprowadzała swoich klientów do mieszkania i uprawiała z nimi seks niemal na oczach dziecka. Gdy Gabryś zaczął przeszkadzać jej w "karierze", postanowiła go zamordować. Nie wiedziała, jak to zrobić, więc jej nieudolne próby przysporzyły dziecku niewyobrażalnych cierpień. Matka najpierw nałożyła mu na głowę worek foliowy i zaczęła dusić, a gdy chłopiec nie umierał, podduszała go poduszką. Z zeznań morderczyni wynika, że po duszeniu poduszką zawinęła synka w koc i zaniosła do łazienki. Włożyła do wanny i podpaliła. Śledczym tłumaczyła, że zgasiła ogień, bo bała się, że dym zaalarmuje sąsiadów. Morderczyni mogła nie wiedzieć, że dziecko żyje i że spaliła je żywcem.
- Intensywnie sprawdzamy, czy dziecko żyło w momencie podpalenia ciała - powiedział nam Zbigniew Więckiewicz, prokurator okręgowy z Elbląga. - To jednak wymaga kilku dni badań i dodatkowych wyników sekcji - dodaje. Śledczy ustalili już datę śmierci Gabrysia. Nie podają jej jednak dla dobra śledztwa. Sama matka zeznała, że zabiła synka pod koniec lutego i mieszkała cztery miesiące z jego rozkładającym się ciałem schowanym w wersalce.