- To nie jest już moja córka! To zwykła k...! Za to, co zrobiła, powinna umrzeć - mówi Jadwiga K.
To ona przez prawie cztery lata wychowywała Gabrysia. Była dla chłopca prawdziwą matką. Jednak przed rokiem Magdalena R. zabrała synka i zniknęła. Pani Jadwiga bezskutecznie szukała wnuka. Zwracała się o pomoc do policji i MOPS. Bez efektu.
- Czułam, że dzieje się coś złego. Chciałam zabrać Gabrysia do siebie - mówi załamana kobieta. - To ja go uczyłam chodzić, siadać na nocniczku. Ja kupowałam mu ubranka, uczyłam malować... A teraz już nigdy go nie przytulę - rozpacza.
Jadwiga K. jest przekonana, że jej córka zeszła na złą drogę przez Sławomira N. (46 l.), ojca Gabrysia. Według niej mężczyzna katował Magdalenę R, a swojego syna traktował jak kogoś obcego. W końcu sąd odebrał mu prawa rodzicielskie.
- On teraz dobrego tatusia udaje i chce organizować pogrzeb. Przecież to jest jakiś horror - argumentuje kobieta. - Nawet alimentów na niego nie płacił. Zupełnie nie interesowało go, co dzieje się z Gabrysiem.
Przypomnijmy. Magdalena R. była prostytutką. Synek przeszkadzał jej w pracy. Pod koniec lutego matka założyła Gabrysiowi worek foliowy na głowę i poddusiła. Potem próbowała dodusić go poduszką. Bezwładne ciało włożyła do wanny i podpaliła. Zwłoki schowała w wersalce. Z rozkładającym się ciałem syna mieszkała cztery miesiące.