DZIECKO W WERSALCE: Koleżanka MATKI GABRYSIA mogła URATOWAĆ chłopca. Dlaczego NIE POWIEDZIAŁA, że Magdalena R. KATUJE synka

2012-07-18 15:50

Tak niewiele brakowało, żeby uratować Gabrysia (+ 4 l.). Wystarczył tylko jeden telefon... SUPER EXPRESS dotarł do nowych faktów w sprawie śmierci dziecka. Ustaliliśmy, że Marta K., koleżanka prostytutki z Morąga (woj. warmińsko-mazurskie), doskonale wiedziała, że Gabryś jest katowany przez matkę. Nic jednak nie zrobiła, by go ocalić...

- Ona go katowała prawie codziennie. Biła go czym popadnie po całym ciele. Gabryś często był obity na kwaśne jabłko - wyznała Marta K., prostytutka z tej samej agencji, w której pracowała dzieciobójczyni Magdalena R. (31 l.).

To właśnie ta kobieta mogła uratować chłopca. Przecież wystarczyło, żeby dała znać opiece społecznej albo policji. Wtedy Gabryś uniknąłby męczeńskiej śmierci z rąk własnej matki. Wstrząsającą informację potwierdziła nam Jadwiga K. (48 l.), babcia chłopca, która bezskutecznie próbowała zabrać go wyrodnej matce. Kobieta ze łzami w oczach opowiedziała "Super Expressowi" swoją rozmowę z prostytutką.

- Ta dziewczyna o wszystkim wiedziała i nic nie zrobiła. Dopiero po tym, jak znaleziono ciało mojego wnusia, skontaktowała się ze mną i zaczęła mówić o losie Gabrysia - mówi pani Jadwiga. Z wyznania prostytutki wynika, że matka chłopca maltretowała go miesiącami. Biła dosłownie za wszystko. To właśnie ta przemoc doprowadziła do tragedii.

Przypomnijmy: Pod koniec lutego Magdalena R. poddusiła synka workiem foliowym, a potem poduszką. Następnie jego ciało włożyła do wanny i podpaliła. Ciało ukryła w tapczanie. Mieszkała tak cztery miesiące, a nawet przyjmowała klientów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki