I choć stara się twardo stąpać po ziemi, postanowiła pomóc strażakom w trudnych poszukiwaniach nieszczęśnika. I udało się! A wykorzystała do tego cudowny sposób zdradzony jej kiedyś przez... babkę.
Pani Halina choć sama jest już babcią, doskonale pamięta, z jaką żarliwością i przekonaniem jej babka opowiadała o cudownej mocy święconego chleba i ziół w poszukiwaniu topielców.
Przeczytaj koniecznie: Czarna Białostocka: Ksiądz monopolista ukarany!
- Kawałek chleba święconego w dzień św. Agaty, święcona woda i wianki ziół poświęcone na zakończenie oktawy Bożego Ciała położone w misce z zapaloną świecą i rzucone na wodę wskażą, gdzie może leżeć ciało - tłumaczy poważnie, bo właśnie ten sposób pomógł znaleźć ciało Zbigniewa Dawidiuka.
Największą pasją spokojnego i pracowitego mężczyzny było wędkowanie. Feralnego czwartku ruszył nad swój ukochany Bug autem. Miał nadzieję złowić pięknego suma. Wędkarski taboret postawił tuż przy krańcu urwistego brzegu rzeki. Niestety, o wiele za blisko. Bo pan Zbigniew wpadł do wody i już nigdy nie wypłynął.
Na jego samochód i rozstawione wędki natrafili funkcjonariusze straży granicznej. I choć strażacy i płetwonurkowie robili wszystko, aby znaleźć ciało, to pełen wirów i mulistej wody Bug zazdrośnie strzegł swej zdobyczy przez dwa dni.
Patrz też: Zabił matkę, bo była czarownicą
- Zaproponowałam wtedy, że pomogę - mówi skromnie pani Halina. Do miski włożyła poświęcony chleb, skropiła święconą wodą, dodała ziół i zapaliła świeczkę. Rzucone niedaleko miejsca, gdzie zmarły rozstawił swój sprzęt, naczynie po kilkunastu sekundach stanęło w miejscu jakieś dwa metry od brzegu, zakręciło się kilka razy i odpłynęło z prądem. Tam, gdzie stanęła i zakręciła się miska, odnaleziono ciało pan Zbigniewa, który spocznie teraz w spokoju w rodzinnym grobie.