Patrolujemy Warszawę razem z policjantami i strażnikami miejskimi. Nasza akcja "Stop bandytom" przynosi już pierwsze owoce. Tylko w jeden wieczór zatrzymaliśmy siedmiu bandytów.
Wieczór. Objeżdżamy ulice Śródmieścia. - Proszę wszystkie patrole pod hotel Novotel, mamy bójkę! - odzywa się centrala. Włączamy koguty i prujemy na Marszałkowską, gdzie dwóch agresywnych dresiarzy zaatakowało młodych chłopców. Strażnicy zakuwają w kajdanki agresywnych pijanych bandziorów. 23-letni Dawid M. i 27-letni Grzegorz O. już nikomu nie zagrożą. - Uratowaliście mi życie - mówi zdenerwowany Sebastian Szypuła (21 l.), którego zaatakowały łobuzy. - Dziękuję "Super Expressowi" za akcję "Stop bandytom". To superpomysł! Wreszcie miasto będzie bezpieczne - dodaje.
Godzina 22.00. Z centrali słychać wezwanie na róg Hożej i Marszałkowskiej. - Napadnięto mężczyznę! Został pobity i okradziony!
Podjeżdżamy na Hożą. Przy płaczącym mężczyźnie stoją dwie młode kobiety. - Co tu się stało?! - pytają kryminalni. - Widziałam łobuza, który napadł tego pana! Uciekł w kierunku pl. Konstytucji! - relacjonują dziewczyny. Po chwili kobiety zaczynają gubić się w zeznaniach. - Napastnik był łysy - mówi jedna. - Był ciemnowłosy - dodaje druga. Policjantom coś nie gra. Wszyscy jadą na komendę.
Dziewczyny podczas przesłuchania są harde i bezczelne. Kryminalni czują, że obie miały coś wspólnego z napadem. Biorą odciski palców i szybko okazuje się, że dziewczyny były już karane za rozboje i kradzieże. Monika G. (18 l.) i Iwona K. (22 l.) zostają zatrzymane.
Jeśli się boisz, pomożemy Ci!
zadzwoń: (022) 515 91 58 (oprócz sobót)
napisz: [email protected]
Głosy czytelników
W okolicach bloków przy ulicach Elekcyjnej 27 i 29, Baonu Zośka 4, 4A i 4B oraz Garbińskiego 9 i 10 schodzą się bandyci, obsiadają ławki i trzepaki, piją, awanturują się, biją. Mieszkańcy boją się zareagować. Pomóżcie!
71-letnia mieszkanka Woli
Na deptaku przy ul. Dickensa, na wysokości numerów 22, 24, 26 i dalej do Szczęśliwickiej, królują łobuzy. Klną, zaczepiają, piją. Policji tam nie ma, chyba że w biały dzień, ale najgorsze są wieczory. Boję się iść na spacer z psem.
Kazimierz Sadowski
Na ul. Heroldów na Młocinach mieszkańcom dają się we znaki czeczeńscy uchodźcy. Policja podchodzi do sprawy jak pies do jeża, no bo to uchodźcy. Czeczeni zaczepiają młodzież, kradną w sklepach, pobili ekspedienta. Najgorzej jest późnym wieczorem. Mieszkańcy się boją.
Mirosław Kaczyński
Skwerek przy ulicy Nalewki, naprzeciwko budynku nr 5. W dzień i wieczór pojawiają się chuligani, piją alkohol, klną, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Alarmujemy straż miejską, ale nic się nie zmienia. Co wieczór odbywają się tam imprezy alkoholowe.
Mieszkaniec ul. Zamenhofa