- Dzięki niemu dostaliśmy nowe mieszkania - twierdzą. - Mogliśmy rozpocząć nowe, lepsze życie - dodają ze łzami w oczach.
O potężnym wybuchu w Słupsku pisaliśmy równo rok temu. To wtedy właśnie pijany w sztok Paweł Ł. (33 l.) wjechał w ścianę kamienicy. I rozwalił instalację gazową.
Na szczęście żaden z mieszkańców budynku nie został ranny. Kamienica nie nadawała się już jednak do użytku i lokum straciło dziesięć rodzin. Gdy Paweł Ł. zasiadł teraz na ławie oskarżonych, by odpowiedzieć za jazdę po pijanemu i spowodowanie katastrofy, spodziewał się, że ludzie, którym zburzył dom, będą go przeklinać. Ale nic z tych rzeczy!
- Teraz mam mieszkanie z łazienką. Przez 30 lat moja rodzina musiała się myć w miskach, dlatego nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - mówiła w sądzie Regina Stasiak (62 l.).
- Po tym wybuchu nie zostały mi nawet kapcie - zeznawała Danuta Bogucka (61 l.). - Ale nie mam żalu do tego pana. Dostaliśmy od miasta nowe mieszkanie, w którym jest toaleta. W starym budynku jedna przypadała na cztery rodziny. W kolejce musiałam czekać, by móc z niej skorzystać. Gdyby nie ten wybuch gazu, nigdy byśmy się nie doczekali nowego lokum.
Paweł Ł. przeprosił wszystkich poszkodowanych za to, co zrobił. Nie wypiera się tego, że usiadł za kierownicę samochodu pijany. Nie przypuszczał, że uderzenie w skrzynkę gazową będzie miało tak dramatyczne, ale też i pozytywne skutki.