Siostry zabitych dziewcząt, Dorota (23 l.) i Gabrysia (18 l.), już wróciły do rodzinnych Krzyszkowic (woj. małopolskie). - Są w szoku. Jak cała rodzina - powiedział nam ich dziadek, Józef Chrzanowski (68 l.).
Cztery mieszkanki Krzyszkowic pojechały do Nicei na tygodniowy wypoczynek. To miały być ich wymarzone wakacje. Skorzystały z zaproszenia narzeczonego Doroty, który jest z pochodzenia Włochem i ma dom na Lazurowym Wybrzeżu. W czwartek przed północą, bezpośrednio po zamachu, właśnie Dorota zadzwoniła do rodziny w Polsce.
- Płakała, mówiła, że widziała, jak ciężarówka rozjechała Madzię i Marzenkę - opowiada Helena Chrzanowska, babcia. Dziewczęta rozdzieły się na chwilę przed zamachem. Dzięki temu Dorota i Gabrysia przeżyły.
Ciała Madzi i Marzeny nie zostały jeszcze zidentyfikowane. - Myśleliśmy, że do Francji pojedzie ich ojciec, ale to nie będzie konieczne - mówi pan Józef. - Wyślemy zdjęcia. Na ich podstawie wnuczki zostaną rozpoznane.
- Znam tatę dziewczyn. To twardy człowiek, ale nie wiem, jak zniesie kolejny cios od losu. Cztery lata temu zmarła nagle jego żona. Rodzina do dziś nie otrząsnęła się po tym. A teraz nowa tragedia. Najbardziej martwię się o najmłodszego Piotrusia. Ma dopiero 12 lat i wymaga jeszcze sporo opieki. On był bardzo związany z Madzią - mówi sołtys wsi Władysław Dyduła.
- Pozostaje nam modlić się za dusze dziewcząt, a także za całą rodzinę, by Bóg dał im siłę przetrwania - dodaje Jan Antoł, proboszcz Krzyszkowic.