Kiedy pani Marta Struzik (44 l.), mama Amelci, zaprosiła nas do swojego domu pod Bochnią (woj. małopolskie), do końca nie wiedziała, czego może się spodziewać. Skrycie marzyła o tym, że dzięki nam uzbiera pieniądze na protezy dla córeczki. Rozsądek jednak podpowiadał kobiecie, że nie ma co liczyć na aż taką pomoc.
Jednak historia ślicznej dziewczynki, która od urodzenia boryka się z okropnym kalectwem, poruszyła do głębi serca naszych Czytelników. Kiedy kilka dni po naszym artykule, pani Marta sprawdziła stan swojego konta, oniemiała z zachwytu. - Po waszym tekście na konto wpłynęło prawie 32 tys. zł - kobieta nie może ochłonąć. - Po prostu brakuje mi słów wdzięczności - mówi, trzymając na rękach córeczkę. Nieśmiała, wtulona w mamusię Amelcia piskliwym głosikiem dorzuca od siebie ciche "dziękuję".
Pani Marta obiecuje, że uzbierane przez was pieniądze zostaną mądrze wydane. Choć potrzeb jest bez liku. Bo Amelcia z wszystkiego wyrasta. Specjalny kosz biodrowy, dzięki któremu może zasiąść przy stole, to wydatek 5 tys. zł. Specjalny wózek kosztuje około 10 tys. zł. Do tego dochodzi konieczna rehabilitacja.
No i najważniejsze - wykonane na zamówienie protezy, z pomocą których wesoła dziewczynka będzie mogła normalnie funkcjonować. Dzięki pieniądzom, jakie wysyłacie - nieważne jak wielkie to są kwoty, bo liczy się każda pomoc - to największe z marzeń będzie wkrótce zrealizowane.