Te 5 tys. złotych to dla pani Zofii całe oszczędności. Lata wyrzeczeń, by urządzić swojej rodzinie dom. Pieniądze skrupulatnie odkładała z rent i lokowała na koncie. Gdy postanowiła kupić meble do swojego domu, udała się do banku. Kobieta nie zauważyła nawet, że każdy jej krok obserwuje Tomasz H. (34 l.). Widział dokładnie już w bankowej sali, jak pani Zofia plik banknotów chowa w papier i zamyka w czarnej sfatygowanej torebce.
Złodziej ruszył do akcji, jak tylko kobieta wyszła z banku. Nieszczęsna pani Zofia poczuła tylko szarpnięcie z tyłu i zobaczyła, jak gibki i szybki bandyta ucieka z jej torebką. Gdyby udało mu się wbiec w którąś z bram i zniknąć na jednym z przepastnych lubelskich podwórek, nie byłoby po nim śladu.
Ale jego plan się nie powiódł. Bandzior wpadł na naszego reportera. I miał pecha, bo Mariusz Mucha poza dziennikarską pasją ma jeszcze inne hobby: gra w rugby. Mężczyzna z niego postawny, więc po krótkim pościgu fachowo powalił drania na ziemię i obezwładnił.
Uziemiony bandzior zarzekał się na wszystkie świętości, że jest zupełnie niewinny.
- Kwilił i prosił o popuszczenie chwytu. W żywe oczy kłamał, krzycząc, że ma astmę i się dusi, a jednocześnie próbował oswobodzić się z moich rąk - opowiada nasz dziennikarz. Po chwili na miejsce przyjechała policja, która zgarnęła bezczelnego złodzieja.
Pani Zofia - płacząc i śmiejąc się na przemian ze szczęścia - dziękowała Mariuszowi za pomoc. - Bohater! Jak ja się panu odwdzięczę? - pytała. - Żaden tam ze mnie bohater, to normalna rzecz pomagać ludziom - tłumaczył skromnie nasz dziennikarz.