We wrześniu 2010 r. w Kopalni "Wieczorek" Janusz Dziadecki poślizgnął się na urobisku węgla, a maszyna wyciągowa zmiażdżyły mu obie nogi. Lekarze musieli je amputować. Jednak pan Janusz się nie załamał.
Otuchy dodawała mu wybranka serca, Joanna (25 l.). Zaręczyli się jeszcze przed wypadkiem, planowali ślub. W "Super Expressie" opisaliśmy historię narzeczonych i zaapelowaliśmy do Czytelników o udział w zbiórce pieniędzy na protezy dla pana Janusza. Odzew był natychmiastowy.
A niedawno Janusz i Joanna stanęli przed ołtarzem. Później rozpoczęli wesele wspólnym tańcem, o którym tak marzyli. Górnik miał już nowe, elektroniczne protezy. Kosztowały niemal 180 tys. zł.
- Dziękuję wszystkim, którzy wsparli akcję zbiórki pieniędzy. To nadzwyczajne uczucie móc znowu chodzić i nawet tańczyć - uśmiecha się pan Janusz. - Różnica pomiędzy tymi nowoczesnymi protezami a poprzednimi jest kolosalna. Są znacznie lepsze, wygodniejsze. Ja się jeszcze do nich przyzwyczajam, z kolei protezy także wymagają dopasowania się do mnie, ale już mogę wyjść np. na spacer czy zakupy - dodaje.
Małżeństwo przeprowadziło się z Gliwic do Mysłowic, gdzie Janusz Dziadecki otrzymał mieszkanie. - Było w stanie surowym. Wyremontowali je dla nas koledzy z kopalni - mówi górnik.