Mikołaj Doroszko (62 l.) z Białegostoku (woj. podlaskie) jest kierownikiem budowy i od swojego pracodawcy dostał wypłatę nie tylko dla siebie, ale i swojego kolegi z pracy. Jak zwykle w takim wypadku banknoty spiął gumką i wsunął je do wewnętrznej kieszeni kamizelki. Na jego nieszczęście okazało się, że w kieszonce była dziura! Wystarczyła tylko sekunda i ciężko zarobione przez dwóch mężczyzn pieniądze wylądowały w wysokiej trawie.
- A żona dawno mi mówiła, abym nie wkładał tej kamizelki, bo już taka stara i zniszczona - opowiada pan Mikołaj. - Ja, oczywiście, nie posłuchałem, i taki tego efekt - załamuje ręce. Na szczęście dla mężczyzny zwitek banknotów znalazły bawiące się na podwórku dzieci - Szymon Jabłoński (9 l.), Przemek Halicki (11 l.), Bartek Fiedorowicz (10 l.), Filip Tworkowski (8 l.) i Maja Janusz (8 l.). Grupie przewodził Przemek i to on zdecydował, że cenne znalezisko trzeba oddać właścicielowi. Dzieci poprosiły ojca Przemka, aby wezwał policję. Zaskoczeni uczciwością dzieci funkcjonariusze przechowali pieniądze w depozycie, skąd później - po usłyszeniu komunikatu w lokalnym radiu - całą kwotę, ponad 2500 zł, odebrał pan Mikołaj. - Naprawdę miałem dużo szczęścia w tym nieszczęściu - opowiada roztargniony budowlaniec. - Bardzo dziękuję i tym dzieciom, i ich rodzicom, że wychowali tak wspaniałych, uczciwych młodych ludzi. - Tak trzeba! - odpowiadają zgodnie dzieci, dumne ze swojego uczynku.