Wyszedłby taki premier do tego ludu i powiedział: - Wracajcie do domów i przekażcie swoim żonom, że będziemy bronić waszej roboty. Zadbamy o zlecenia, by nikt nie trafił na bezrobocie. A wtedy rozczulone tą przemową chłopy wróciłyby do domów i przekazały kobietom najlepsze możliwe dziś życzenia: spełniło się, żono, twoje marzenie. Nie stracę roboty. Taki skromny mam dla ciebie prezent. Ale tak nie będzie. Rząd już od miesięcy przygotowywał się do storpedowania Dnia Kobiet w zbrojeniówce, obcinając Ministerstwu Obrony Narodowej pieniądze, co skutkowało wycofaniem przez MON zamówień, czyli wzrostem bezrobocia.
I nie tłumaczy tu rządu jego zdrowy antykomunizm. I tłumaczenie, że Dzień Kobiet było ulubionym właśnie za komuny. Bo kobieta to kobieta. I wtedy, i teraz.