Kiedy kierowca tira dotarł do hurtowni w Dzierżoniowie, otworzył drzwi chłodni, by wyładować mandarynki. Pomiędzy skrzynkami zobaczył kilku mężczyzn mówiących w dziwnym języku. Okazało się, że w środku są też dzieci, kobiety.
Wezwani na miejsce policjanci ustalili, że grupa Afgańczyków spotkała się w Grecji. Tam poznali mę-czyznę, który za transport do Polski wziął od 700 do 1300 euro od głowy. Z naszego kraju mieli udać się dalej, do Francji i Niemiec. Kierowca tira zarzeka się, że nie ma pojęcia, jak pasażerowie na gapę dostali się do jego samochodu.
Afgańczycy zostali zatrzymani i na początek przewiezieni do szpitala. Później część z nich trafi do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Białymstoku, pozostali do Strzeżonego Ośrodka w Kętrzynie.