Zaskoczony Tomek zdębiał. - W szoku nie byłem w stanie się ruszyć - opowiada. Dziewczyna zaś wymachiwała rękami, charczała i przewracała oczami. Nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta historia, gdyby nie interwencja pana Zbyszka - ojca Aldony. Mężczyzna usłyszał nagle niepokojące dźwięki zza drzwi zamkniętego pokoju. Wpadł do środka i palcami wyciągnął jej nieszczęsny aparat z gardła.
- A mnie przepędził kopniakiem - opowiada Tomek. Zaznacza jednak, że akurat o to do przyszłego teścia nie ma pretensji. Działał w końcu w wielkim stresie.
Patrz też: Szamocin. Piotr Wysota, ojciec dziecka 13-letniej Oli: Zostałem skazany za miłość
Chłopaka boli tylko, że pan Zbyszek raczej za nim nie przepada. - Woli, żeby jego córka spotykała się ze znajomym mechanikiem - twierdzi. - Ja jeszcze studiuję, więc uważa mnie za darmozjada. Dlatego właśnie musi kraść Aldonce całusy ukradkiem - tak, żeby tata nie widział. Pewnie więc dlatego tak łapczywie wpił się wtedy w jej wargi. To przez namiętność, która rzadko znajduje ujście, wypadł mu aparat. No i oczywiście przez dentystę partacza, który za słabo zamontował go na zębach.
Aldona na szczęście czuje się dobrze. Tomek zaś zmienił dentystę i liczy na to, że teraz będzie mógł całować się bez obaw. Pod warunkiem, że ojciec dopuści go do ukochanej córeczki. A na to na razie się nie zanosi.
- Ma szczeniak szczęście, że mu sam na pożegnanie zębów nie wyprostowałem. Świntuch - takie rzeczy pod moim dachem... - odgraża się tata.