Kwiaty ułożone w krzyż i płomień znicza w przydrożnym rowie przed Obornikami przypominają teraz o tragedii sprzed kilku dni. Było już po godz. 20, gdy Elwira K. wsiadła do swojego golfa, żeby pojechać do koleżanki z sąsiedniej wsi. Żeby się tam dostać, musiała wjechać na ruchliwą w tym miejscu krajową jedenastkę. Do wypadku doszło tuż za skrzyżowaniem z drogą do Jaracza. Elwira wiedziała, że kawałek dalej znajduje się wysepka drogowa. Dlaczego więc kilkanaście metrów przed nią zaczęła wyprzedzać auto jadące przed nią? Wjechała na wysepkę, ścięła znak, uderzyła w auto, które chciała wyprzedzić. Wypadła na przeciwny pas. Kierowca opla zafiry nie miał nawet ułamka sekundy na ucieczkę w bok. - W wyniku uderzenia jedno z aut znalazło się w rowie. W środku została zakleszczona osoba - mówi Piotr Burda, strażak z Obornik.
Niestety, Elwira zginęła na miejscu. Jej przyjaciele i znajomi wciąż zadają sobie pytanie, dlaczego się tak spieszyła. Odpowiedź młoda kobieta zabrała jednak do grobu.