Być może ta zbrodnia nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie leśne zwierzęta, które 3 kwietnia 2015 roku niedaleko wsi Kozłowy Ług na wygrzebały z ziemi zwłoki mężczyzny. Na szczątki natknął się przypadkowy spacerowicz i powiadomił policję. Śledczy szybko ustalili tożsamość denata - to Mikołaj S. (+54 l.) z miejscowości Czeremcha. Obrażenia wskazywały na zabójstwo.
W styczniu tego roku kryminalni wreszcie dopadli sprawców. Okazali się nimi syn ofiary Paweł S. (27 l.) oraz konkubent jego matki Krzysztof Ś. (47 l.) i jego syn Adam Ś. (23 l.). W piątek mężczyźni zasiedli na ławie oskarżonych. Razem z nimi z wolnej stopy odpowiadał też znajomy ojcobójcy Wiesław S. (39 l.), który doradzał sprawcom, jak zatrzeć ślady.Ojcobójca i jego pomocnicy już w śledztwie przyznali się do winy i opisali przebieg dramatycznych wydarzeń. Był 29 czerwca 2014 r. Mikołaj S. od dwóch dni świętował wyjście z więzienia, do którego trafił za znęcanie się nad bliskimi i zabicie ich kota. Do rodzinnego domu w Czeremsze dotarł pijany i urządził awanturę synowej. Kobieta zadzwoniła do męża, ale ten nie mógł urwać się z pracy, więc o pomoc w uspokojeniu ojca poprosił brata, Pawła. Mężczyzna przyjechał autem z partnerem matki, Krzysztofem, i jego synem, Adamem. Zapewniają, że chcieli tylko nastraszyć 54-latka, ale wyszło jak wyszło. Skopali go, na głowę naciągnęli foliowy worek, zalepili taśmą i zapakowali do bagażnika. Zwłoki porzucili najpierw pod mostem, ale zmienili plany i wywieźli je blisko 100 km dalej. Zapakowane w jutowy worek zakopali w lesie. Mordercom grozi dożywotnie więzienie, zaś Wiesławowi S. za pomoc w ukrywaniu zbrodni - 5 lat.
ZOBACZ: Zbrodnia w podlaskiej wsi: Zabił ojca i wyrzucił w lesie