- To były takie piękne dzieci. Wiecznie uśmiechnięte. Nie mogę uwierzyć w to, że ich już nie ma - załamuje ręce Małgorzata Nowak (51 l.), która po sąsiedzku z domem ich rodziców prowadzi sklep wielobranżowy.
Śmierć tych niewinnych istot wstrząsnęła wszystkimi. Jan Paczyński (60 l.) z pobliskiego Pajęczna, który prowadzi zakład pogrzebowy, jest zdruzgotany. - Takiej tragedii jeszcze nie było - mówi. - Nigdy nie zdarzyło się, by w ciągu jednego dnia życie straciło czworo dzieci z jednego domu. To niewyobrażalny dramat nie tylko dla ich rodziców, ale dla nas wszystkich.
Zszokowany śmiercią aniołków, Paczyński postanowił wyprawić im pogrzeb na swój koszt.
- Uznałem, że tak po prostu trzeba zrobić - tłumaczy. - Serce mi się kraje, gdy myślę o tym, co się stało. Pan Jan przygotował już białe trumienki, w których spoczną ciała dzieci.
Pogrzeb odbędzie się w sobotę. Punktualnie o godzinie 12 w kościele w Trębaczewie zabrzmią dzwony i rozpocznie się msza żałobna w intencji zmarłych. Po niej kondukt pogrzebowy przejdzie na cmentarz, gdzie trumienki zostaną złożone w grobie.
Hania, Kasia, Mietek i Andrzej, jak już pisaliśmy, utoneli w Warcie. Do tej strasznej tragedii doszo we wtorek, kiedy dzieci razem z mamą weszły do wody, by się ochłodzić. Prąd rzeki był tak silny, że porwał rodzeństwo, a ono nie zdołało już dotrzeć do brzegu. Uratowała się tylko ich mama, Beata B. (36 l.), która w ostatniej chwili złapała się jakiejś gałęzi i zdołała wyjśc na brzeg. Ciała Kasi, Hani i Andrzeja zostały odnalezione jeszcze tego smaego dnia. Zwłoki Miecia - dopiero w czwartek.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura w Wieluniu, ale nie przesłuchała jeszcze zszokowanych rodziców dzieci, bo sprzeciwiają się temu lekarze, pod których opieką pozostają.