Patryk jak każdy nastolatek miał wiele planów na przyszłość, a samochody były jego prawdziwą pasją. I właśnie przez tę miłość do aut zaczął nienawidzić sam siebie. Wszystko przez butlę z gazem, którą wraz z ojcem postanowili założyć w samochodzie.
Doszło do wybuchu, który popalił ciało wówczas 14-letniego chłopca. Patryk miał poparzone aż 60 procent ciała. Jego twarz i dłonie zamieniły się w niegojące się rany. Chłopak przeszedł udaną operację twarzy, refundowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Niestety, rąk nie chcieli mu operować. Już pożegnał się z myślą, że będzie mógł służyć w kościele. Bo marzył, by zostać ministrantem.
W domu Kempczyńskich się nie przelewa. Pieniędzy starcza na życie i rachunki, ale na drogą, kosztowną operację rąk ich nie było. I wtedy zdarzył się cud! Nie wiadomo skąd z rodziną Kempczyńskich skontaktowała się tajemnicza kobieta. Miała na imię Beata. Więcej zdradzić nie chciała. - Ta pani przekazała nam pieniądze na operację i jeszcze zafundowała wakacje nad morzem, byśmy odpoczęli po tej tragedii. To bardzo dobry człowiek - wzrusza się mama Patryka, Danuta Kempczyńska (40 l.).
Jak się okazało, operacja nie jest tania. Koszt rekonstrukcji rąk Patryka wynosi aż 14 tysięcy złotych! . Mimo tego gestu kobieta nie chce się ujawniać. - Mówi, że spłaca dług, bo ktoś jej kiedyś pomógł, gdy potrzebowała pomocy - mówi Patryk. - Pani Beata wie, że jak będę bogaty, to tak jak ona będę pomagał innym ludziom - dodaje szczęśliwy chłopak.
Dziś w szpitalu w Gryficach lekarze naprawią mu dłonie.