Dziwisz na celowniku SB

2009-04-27 14:40

Bezpieka w latach 80. chciała za wszelką cenę skompromitować ks. Stanisława Dziwisza. Bliski współpracownik Jana Pawła II stał się na tyle niewygodny dla ówczesnej władzy, że przygotowywano prowokację obyczajową, która miała go zniszczyć.

Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa nie przebierali w środkach, aby podważyć zaufanie do kard. Dziwisza. O skali planowanej operacji może świadczyć fakt, że zaangażowano w nią szereg funkcjonariuszy i tajnych agentów. Zdaniem dr Marka Lasoty, dyrektora krakowskiego IPN, bezpieka była zdeterminowana, aby zniszczyć nieposzlakowany wizerunek Dziwisza.

- Podczas urlopu w Polsce wyśledzono go nad Rabą. Esbecy zrobili mu zdjęcia na plaży w Myślenicach, na Zarabiu. Przypadek chciał, że kilka metrów dalej opalała się kobieta. Później bezpieka próbowała ustalić, kto to jest, w oczywisty sposób szukając jakiegoś obyczajowego haka. Oczywiście, okazało się, że to całkowicie przypadkowa osoba, więc sprawy zaniechano - opowiada tvp.info Lasota, autor książki "Donos na Wojtyłę",

Historyk przyznaje, że SB inwigilowała najbliższą rodzinę ks. Stanisława. - Podjęto nawet próbę pozyskania jego rodzonego brata Antoniego. Pracował on wtedy na Akademii Górniczo-Hutniczej - tłumaczy marek Lasota. - Ks. Dziwisz oddał mu swój samochód, chyba volkswagena. SB długo węszyła, czy nie dopuszczono się przy tym jakiegoś nadużycia celnego czy finansowego. Próbowano zastraszyć tym brata i w ten sposób skłonić do współpracy. Ten jednak okazał się twardy i nie dał się zwerbować - dodaje.

Jak podaje serwis tvp.info, bezpieka interesowała się ks. Dziwiszem od lat 60., choć jego nominacja na sekretarza Karola Wojtyły w 1966 roku była dla SB zaskoczeniem. - Dopiero od tego momentu w doniesieniach agentury pojawiają się wzmianki na jego temat - zauważa historyk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki