Jego życie odmienił pontyfikat naszego Ojca Świętego. Po raz pierwszy uderzył w Zygmunta, gdy Karol Wojtyła został papieżem, potem dzwonieniem witał Go w Ojczyźnie i żegnał, gdy odszedł do Domu Ojca.
Marcin Biborski, na co dzień archeolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, doskonale pamięta dzień 16 października 1978 roku, gdy z radia usłyszał wiadomość, która wprawiła w radość całą Polskę. Chociaż dzwonnicy natychmiast pobiegli na Wawel, nie dostali się do katedry.
Dopiero nazajutrz, 17 października, słynny dzwon po raz pierwszy ogłosił Polsce i światu wybór Polaka na Stolicę Piotrową. Dla pana Marcina to było pierwsze dzwonienie. Złapał grubą linę i razem z innymi wprawił w ruch 13-tonowy dzwon. Dzwonili tak ponad dwadzieścia minut.
- Gdy przestaliśmy, zobaczyłem, że mam całe dłonie we krwi - wspomina te niesamowite chwile pan Marcin. - Nie czułem bólu, tylko radość.
Pan Marcin dzwoni już prawie 30 lat. Związał się z katedrą wawelską, swoją pasją zaraził czterech synów, którzy też zostali dzwonnikami. I co najważniejsze - miał okazję poznać osobiście papieża. Było to w 1979 roku, gdy Jan Paweł II przybył z pierwszą wizytą do ojczyzny. Dzwonnicy schodzili właśnie ze schodów, gdy nagle pojawił się On. - Z czwartego stopnia dosłownie padłem na kolana - pan Marcin nie zapomni tego do końca życia. - Wtedy on położył mi dłoń na głowie. Poczułem, jak coś przepływa mi przez ciało, przeszywa mnie. Ten prawie boski dotyk pamiętam do dziś - dodaje z powagą.