Jeszcze w lipcu mówili: nie boimy się eboli. Mimo ostrzeżeń sanepidu i przestróg znajomych. Polecieli do Monrovii w Liberii i przez miesiąc przebywali w jednym z obozów dla najuboższych dzieci. Bawili się świetnie, a nawet - jak pisali w dzienniku - tańczyli z ebolą. Do Wrocławia wrócili 3 sierpnia. I wtedy żarty się skończyły. Bo 5 sierpnia obóz i szkoły w Moravii zostały zamknięte z powodu zagrożenia ebolą. Także szpital katolicki, który odwiedzili młodzi ludzie z Polski. W dodatku parę dni po powrocie jedna z dziewcząt dostała gorączki. I choć wykluczono zarażenie ebolą, na licealistów padł blady strach. - W związku z powrotem licealistów z Liberii informujemy, że do chwili obecnej nie stwierdzono żadnego zagrożenia wirusem ebola we Wrocławiu - usłyszeliśmy w Wojewódzkim Inspektoracie Sanitarnym.
- Nie było podstaw do izolowania uczestników wyjazdu. Według oświadczenia organizatora wyjazdu dzieci przebywały w zamkniętym ośrodku i nie miały kontaktu z osobami zakażonymi lub chorymi. A jednak licealiści byli w szpitalu, gdzie szalał wirus. Teraz proszą Boga o pomoc. Jak się dowiedzieliśmy, szpitale w regionie są gotowe na przyjęcie 100 osób zarażonych wirusem ebola.
Zobacz też: EBOLA. Jakie są objawy? Sprawdź czy nie jesteś chory!
Tak zabija ebola
Ebola to wirus wywołujący śmiertelną chorobę -gorączkę krwotoczną. Po okresie inkubacji trwającym od 2 do 21 dni pojawiają się objawy grypopodobne (gorączka, dreszcze, bóle głowy, bóle mięśni i stawów, bóle gardła, osłabienie), które bardzo szybko się nasilają. Następnie pojawiają się biegunka, ymioty, bóle brzucha, niekiedy wysypka, zaczerwienienie oczu oraz objawy krwotoczne - krwawienia zewnętrzne i wewnętrzne.
To on zabrał dzieci do kraju gdzie wybuchła zabójcza epidemia
Ksiądz Jerzy B., dyrektor szkoły i organizator wyjazdu twierdzi, że dzieci przebywały w zamkniętym ośrodku i nie miały kontaktu z zakażonymi lub chorymi. Ale były także w szpitalu katolickim, który został zamknięty z powodu eboli.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail