Wstępny raport MAK z długą listą pytań trafił do Rosji i gdy tylko rosyjscy eksperci zapoznają się ze wszystkimi uwagami zostanie on upubliczniony. To zapewne dlatego Edmund Klich zdecydował się podsumować swoją dotychczasową pracę. Tym bardziej, że minione 8 miesięcy daje już możliwości do wyciągania pewnych wniosków:
- Zasadniczych przyczyn (katastrofy pod Smoleńskiem – red.) było 10-12. (...)Większość leży po naszej stronie i tego jestem pewien. Nie będę rozkładał winy na procenty. Zobaczycie, jak przedstawi to MAK – mówi Edmund Klich w rozmowie z tvn24.pl. Przytacza jednak swoje główne przemyślenia:
Przeczytaj koniecznie: Klich: Eksperyment na drugim tupolewie wyjaśni jak wyglądały ostatnie sekundy lotu do Smoleńska
- Podobnie było w przypadku CASY (wojskowy samolot rozbił się w Mirosławcy 23.01.2008 r. – red.) pogoda również nie pozwalała na lądowanie. Tam też naruszono procedury podejścia, nie było odpowiedniej współpracy załogi. Była natomiast zła ocena ryzyka, problemy z odczytaniem wysokościomierzy i naprowadzaniem przez naziemne środki radiolokacyjne. Powtórka ze Smoleńska – mówi bardzo ogólnie Klich.
Co pozwoliło mu wyciągnąć takie wnioski? - Są trzy dokumenty kluczowe (...): rozmowy w kabinie, zapis parametrów technicznych i kluczowa rzecz, która jest kopalnią wiedzy: rozmowy na wieży – tłumaczy polski akredytowany przy MAK. - W tych rozmowach – jest wszystko. (...)To się czyta jak książkę. Tylko trzeba umieć czytać – dodaje.
Patrz też: Macierewicz: Odpowiedzialność za lot Tu-154M ponoszą Klich i Arabski
Edmund Klich bardzo wyraźnie wskazuje również, że sprawy katastrofy pod Smoleńskiem nie udało się oddzielić od polityki. Polityczne podteksty rozumieli zarówno Polacy jak i Rosjanie:
- Były sytuacje (...) Być może moje zdecydowane działanie w jednej z nich mogło wpłynąć na polityczny obrót spraw w naszym kraju. Chodzi o jedną sytuację między turami wyborów prezydenckich. Moje działanie, gdybym się zdecydował, mogło wpłynąć na dalszy ich przebieg. Nie chciałem jednak tego robić – zaznacza Edmund Klich. Dodaje jednak, że „polityka zaczęła się Moskwie”.