Zdaniem byłego szefa PKBWL "dużo powiedziano o winie pilotów, znacznie mniej o roli Rosjan, kontaktach kontrolerów z Moskwą, co przecież miało duży wpływ na bieg wydarzeń 10 kwietnia, brakuje napięcia, które panowało na wieży i w kabinie pilotów".
- Wiele faktów pominięto, niektóre przedstawiono w innej kolejności niż działy się naprawdę. Bez rewelacji, spodziewałem się czegoś więcej. Ot, taka historia na trójkę - uważa Klich.
Jako największe uchybienie Klich wskazał to, że "za dużo powiedziano o winie pilotów". - O udziale Rosji, jeśli coś się już o nim mówi, to raczej w kontekście, że Polacy doszukują się spisków, że nie wierzą Rosjanom, co, patrząc na to z góry, nie wydaje się dla odbiorcy z zewnątrz przekonujące. Zabrakło mocnego pokazania roli rosyjskiej w całej katastrofie - podkreśla Klich.
Klich uważa, że w filmie można było naświetlić konflikt polityczny, powiedzieć o tym, w jakich okolicznościach doszło do rozdzielenia wizyt, wspomnieć, że pierwsza - z udziałem premiera - odbyła się trzy dni wcześniej i przebiegała bez zakłóceń. Klich podkresla także, że należało wspomnieć o lądowaniu Jaka-40, który dotarł do Smoleńska na krótko przed prezydencką delegacją. - W filmie ani słowa nie mówi się o tym, że samolot z dziennikarzami wylądował w trudnych warunkach, we mgle, zanim jeszcze tupolew odbił się od pasa startowego - powiedział.
Były szef PKBWL zapytany o pozytywy wypływające z emisji dokumentu odpowiedział jedynie, że "film jest z pewnością ważny jeśli chodzi o nagłośnienie zbrodni katyńskiej".
"Śmierć prezydenta" , autorstwa Alex Bystram i Ed Sayer z National Geographic, jest jednym z odcinków serii "Katastrofa w przestworzach", opisującej najgłośniejsze katastrofy lotnicze na świecie.