Edward Kańtoch: Dziękuję za URATOWANIE ŻYCIA!

2013-04-17 4:00

Tego dnia Edward Kańtoch (57 l.) z Wymysłowa na Śląsku nigdy nie zapomni. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wpadł do głębokiej wody zbiornika Kozłowa Góra. Rozpaczliwie próbował utrzymać się na powierzchni, ale szybko słabł. Z zimna tracił już czucie w rękach i nogach, kiedy na brzeg wyciągnął go przypadkowy spacerowicz, Tomasz Bąbel (30 l.).

Pierwsze zapachy wiosny wyciągnęły pana Edwarda na spacer. Z psem Maxem ruszył wzdłuż brzegu zbiornika Kozłowa Góra, który jest spiętrzeniem rzeki Brynicy. Nagle kundelek zobaczył kaczki, rzucił się za nimi i spadł do wody tuż przy tamie. - Chciałem zobaczyć, co z Maxem, wyciągnąć go. Pochyliłem się, straciłem równowagę. Runąłem w dół - wspomina pan Edward. - Było przeraźliwie zimno. Wołałem o pomoc. Traciłem siły... - dodaje.

Na szczęście nad zbiornik wybrał się też Tomasz Bąbel, na co dzień funkcjonariusz straży granicznej na lotnisku w Pyrzowicach. Nagle dostrzegł, coś na wodzie. - Byłem w dużej odległości i tak naprawdę widziałem mały czarny punkt. Wcześniej zauważyłem tam człowieka z psem, coś mnie tknęło. Zacząłem biec, by sprawdzić, co się dzieje - opowiada Tomasz Bąbel. Kiedy był bliżej, zobaczył mężczyznę szamocącego się w wodzie. Przyspieszył bieg. - W pobliżu była budka, a w niej pracownik pilnujący tamy. Od niego wziąłem miotłę, przywiązałem do niej smycz dla psa i tak zrobioną wędką wyciągnąłem na tamę topielca. Był bardzo zziębnięty, szczękał zębami - opowiada Tomasz Bąbel.

Edward Kańtoch trafił do szpitala, po przebadaniu wrócił do domu. Wtedy odnalazł swojego wybawcę. - Jestem pewien, że sam bym nie dał rady się wydostać. Dzięki panu dostałem drugie życie. Dziękuję! - powtarzał, ściskając rękę Tomasza Bąbla.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki