- Przeżyliśmy tam horror w pierwszej połowie - mówi Motyka. - Ale powiedziałem chłopakom w przerwie, co o tym myślę i w drugiej wzięli się do roboty, aż miło. Co powiedziałem, nie zdradzę. Nie nadaje się do pisania.
- Czyli teraz może pan spać spokojnie?
- Nie wiem skąd biorą się plotki, że niedługo "poleci" głowa Motyki. Działacze Polonii nie dali mi nigdy takiego sygnału. To są wymysły dziennikarzy. Nic więcej. Dajcie mi spokojnie popracować i rozliczcie w czerwcu po sezonie. A nie teraz. Zresztą idzie nam chyba nie najgorzej. Nie piszecie o mnie laurek, ale nie musicie mnie kopać.
- W końcu zadziałała pana szarańcza.
- Tak naprawdę to lata mi to, co niektórzy mówią o szarańczy (przy rzucie rożnym wykonywanym przez Polonię, kilku piłkarzy tej drużyny jednocześnie wbiega w pole karne rywala, red.). Niech się śmieją. Ich problem. Ja wiem, że dzięki temu zdobyliśmy teraz trzy punkty w Gdyni. I komu jest do śmiechu? Umiejętne rozgrywanie stałych fragmentów gry to podstawa. Przed tygodniem zdobyliśmy gola po wrzucie z autu, teraz dwa po rzutach rożnych. Jest dobrze.