Edward R. był przesłuchiwany dwukrotnie. Za pierwszym razem, tuż po katastrofie, gdy był jeszcze w szoku, zeznał, że wraz z kursantką próbowali odpalić samochód, który utknął na niestrzeżonym przejeździe kolejowym, a gdy to się nie udało, kazał Angelice uciekać i sam wyskoczył z auta. Wtedy jeszcze śledczy nie zdążyli przeanalizować nagrań z samochodu, z pociągu i z kamery przemysłowej, która zarejestrowała moment katastrofy. Wczoraj, gdy powtórnie przesłuchali egzaminatora w obecności jego adwokata, mieli już kompletny obraz tego, co się stało, uzupełniony zeznaniami świadków i opinią biegłego.
- Podejrzany stawił się na pilne wezwanie i usłyszał zarzut nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym – zakomunikował po przesłuchaniu szef nowotarskiej prokuratury Józef Palenik i ujawnił treść wyjaśnień Edwarda R. Egzaminator nie przyznał się do winy. Stwierdził, że kursantka nie zatrzymała się przed znakiem „stop”, a on nie nacisnął na hamulec, bo chciał zatrzymać auto już za przejazdem. Nie wie, dlaczego samochód zgasł na torach. Dodał, że wysiadł z wozu, aby go zepchnąć, ale nie zdążył.
Nowotarska prokuratura jeszcze nie podjęła decyzji, czy będzie wnioskować do sądu o tymczasowy areszt dla egzaminatora. Jeżeli się na to zdecyduje, posiedzenie aresztowe prawdopodobnie odbędzie się dzisiaj, niemal równocześnie z pogrzebem Angeliki.