To się zdarzyło 9 czerwca 2015 r. Tego dnia Daniel M. (?32 l.), właściciel warsztatu samochodowego w Białogardzie, pojechał wraz z bratem na stację benzynową w Będzinie. Cel? Spotkanie z mężczyzną zainteresowanym kupnem auta. Potencjalnym kontrahentem okazał się Rafał N., facet z bogatą kartoteką kryminalną, zamieszany - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - w handel narkotykami.
Mężczyźni najpierw rozmawiali w aucie, a chwilę później Rafał zaproponował Danielowi spacer, by omówić szczegóły transakcji. W samochodzie został brat handlarza. Mężczyźni zniknęli mu z pola widzenia. Po jakimś czasie Daniel zadzwonił do brata. Poprosił, by po niego przyjechał. Gdy mężczyzna dotarł we wskazane miejsce - brata nie było. Szukał go, dzwonił do niego. Daremnie.
Tymczasem ciało Daniela M. leżało już w przydrożnym rowie, trzy kilometry od stacji benzynowej w Będzinie. Znalazł je przypadkowy rowerzysta. Dlaczego mężczyzna zginął? Według śledczych wdał się w handel narkotykami, kupił znaczą ich ilość od światka przestępczego w Wielkopolsce, zapłacił za towar fałszywkami i za to dostał wyrok śmierci od mafii. Niestety, w toku śledztwa nie udało się zdobyć niezbitych dowodów na potwierdzenie tej śmiałej hipotezy. Właśnie dlatego Rafał N. odpowiada przed sądem tylko za zabójstwo, ale już nie za udział w grupie przestępczej i morderstwo na zlecenie. Grozi mu dożywocie.
- Przychodzę na każdą rozprawę i mam nadzieję, że ten drań, który zabił mi syna, zgnije za kratami - mówi Maria M., matka ofiary.
Zobacz: HORROR na kolonii: Koledzy kazali 7-latkowi uprawiać SEKS ORALNY
Przeczytaj też: Więził w samochodzie i gwałcił KIJEM BEJSBOLOWYM byłą dziewczynę. Groził, że spali ją ŻYWCEM