Od samego rana cmentarz Powązkowski był zamknięty dla osób postronnych. Wszystko z powodu przeprowadzanej tam ekshumacji Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, wiceprzewodniczącej fundacji "Golgota Wschodu", zmarłej tragicznie w Smoleńsku. Wejścia na nekropolię strzegły policja i żandarmeria wojskowa, gdyż przed bramą cmentarną zgromadziła się grupa kilkudziesięciu przedstawicieli "Gazety Polskiej" z transparentami "Żądamy prawdy" i "Smoleńsk - nie pozwolimy zakłamać prawdy". Do ich grona dołączyli też posłowie PiS - Anna Fotyga (55 l.) i Antoni Macierewicz (64 l.). W pewnej chwili doszło do ostrych spięć z policją, a jeden z protestujących, najprawdopodobniej Grzegorz Braun, reżyser filmów dokumentalnych, próbował przeskoczyć przez cmentarny mur. Został jednak szybko zatrzymany przez policję, która chciała wywieźć go z terenu nekropolii. Nie pozwolili jej na to jednak demonstranci, którzy podczas szarpaniny z policją krzyczeli: "Uwolnić Grzegorza Brauna. On tylko wykonywał swoje obowiązki, dokumentował ekshumację" i "Tu jest Polska!".
Wczorajsza ekshumacja ma na celu ustalenie, czy nie doszło do zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Śledczy podejrzewają, że w Warszawie pod nazwiskiem Przyjałkowska pochowano legendarną działaczkę Solidarności Annę Walentynowicz. W poniedziałek z jej grobu w Gdańsku również wydobyto zwłoki do badań.
To niestety nie są ostatnie planowane ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak poinformowała wczoraj Naczelna Prokuratura Wojskowa, śledczy mają wątpliwości jeszcze do czterech ciał. Do grudnia zostaną one wydobyte z grobów i poddane ponownym badaniom.