Ekspert nazywa toczącą się w mediach dyskusję na ten temat "jałową" i zastrzega, że trzeba z ostatecznymi stwierdzeniami poczekać aż biegli skończą badanie pobranych próbek.
Lasek dobitnie tłumaczy też, co oznacza znalezienie na wraku śladów materiałów wybuchowych. - Jeżeli jest wybuch, to nie ma trotylu, jeżeli jest trotyl to nie było wybuchu, bo co wybuchło? - wyjaśnia. Dodaje też, że na drugim, bliźniaczym tupolewie biegli badający go tą samą metodą, co wrak w Smoleńsku, stwierdzili takie same cząstki trotylu.
Ekspert podkreśla, że nic nie wskazuje na to, żeby jakikolwiek wybuch był przyczyną katastrofy Tu-154M. - Przyczyną było zejście poniżej wysokości bezpiecznej i zderzenie z przeszkodą terenową - zdecydowania oświadczył. Odniósł się też do wersji zdarzeń z 10 kwietnia, którą przedstawia jeden z ekspertów komisji Antoniego Macierewicza. Prof.Wiesław Binienda twierdzi, że tupolew nie zderzył się z brzozą. - Nie jestem w stanie dyskutować z tą teorią, kiedy wszystkie dowody wskazują, że samolot zderzył się z brzozą, w brzozie były wbite elementy samolotu, pod nią leżały szczątki samolotu. Brzoza miała średnicę ok. 35 centymetrów - argumentował Lasek.
Ekspert o WRAKU TUPOLEWA: Po wybuchu NIE MA JUŻ TROTYLU
Nie ustają spekulacje na temat tego, co oznaczają wykryte na szczątkach tupolewa cząstki trotylu. Głos w sprawie zabrał dr Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. W Radiu Zet tłumaczy, co oznaczają ślady materiałów wybuchowych na wraku prezydenckiego samolotu.