Do wybuchu doszło przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Do jednego z mieszkań weszli policjanci oraz strażak, którzy zostali wezwani do chorej 62-letniej kobiety. W pewnym momencie, funkcjonariusz podniósł przedmiot z kasetki, który przypominał zapalniczkę - wówczas doszło do eksplozji. Funkcjonariusz stracił palce, jego koleżanka ma uraz nogi, zaś strażak poparzoną twarz. Z budynku, w którym doszło do eksplozji, ewakuowano 60 osób.
- Rzeczywiście, strasza kobieta potrzebowała pomocy. Była sama w mieszkaniu, upadła. Policjanci zdecydowali o wezwaniu karetki pogotowia. Potrzebny był dowód tozsamości kobiety, policjant poprosił, by mu go dała. Wówczas kobieta odparła, że jest w kasetce, w drugim pokoju - powiedziała Joanna Kącka z łódzkiej policji.
W nocy policja zatrzymała 39-latka, który ma być winnym eksplozji w centrum Łodzi. Mężczyznę kilka godzin po wybuchu. jak powiedziała mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji: - Funkcjonariusze tuż przed północą namierzyli go w jednym z mieszkań na terenie dzielnicy Śródmieście. W rozmowie z funkcjonariuszami 39-latek przyznał się, że amatorsko wytwarzał wybuchowy śrut.
Zatrzymany jest przesłuchiwany. Z uwagi na zagrożenie, jakie spowodował można się spodziewać, że śledczy wniosą o jego tymczasowe aresztowanie. Mężczyna może odpowiedzieć za spowodowanie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu oraz narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia człowieka. Są to przestępstwa zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Zobacz: Strzelanina pod Wrocławiem. Kim był policjant, który zginął podczas akcji?