Grzegorz O. uważa, że dzieje mu się krzywda, bo jego dwuosobowa cela o powierzchni 7,26 metra kwadratowego nie przypomina apartamentu w eleganckim hotelu. Sugestywnie opisuje swój horror. - Czuję się przytłoczony, cela jest zbyt ciasna, a szafka się rozpada. Na parapecie za oknem są ptasie odchody - skarży się bandyta, który w elbląskim areszcie gości już trzeci rok.
Jaki trzeba mieć tupet, żeby tak szydzić ze wszystkich uczciwie pracujących ludzi! Bandzior jakby zupełnie zapomniał, że nie jest na wakacjach na egzotycznej wyspie. A do więzienia nie trafił w nagrodę. - To prawda, że mam na sumieniu sporo rozbojów, a jak złapali mnie za jazdę po pijaku, to odwiesili poprzednie wyroki - przyznaje przestępca z Elbląga.
Przeczytaj koniecznie: Wypuszczą przestępców z więzień, bo cele są przepełnione!
Grzegorz O. ma wyjść na wolność w listopadzie 2012 roku, ale teraz leniuchuje całymi dniami, bo brzydzi go praca w przywięziennym warsztacie. Ma darmowy dach nad głową, wikt i opierunek, a w celi telewizor. Najwyraźniej z nudów wpadł na pomysł, że jest dyskryminowany. W pocie czoła wysmażył pozew przeciw aresztowi śledczemu w Elblągu. Z upodobaniem stworzył długą listę swoich żądań, którą ciągle uzupełnia.
Jego zdaniem lamperia w celi łuszczy się, umywalka jest niezabudowana, drzwi do WC podziurawione, podłoga zbyt zniszczona. Esteta za kratami skarży się też na brak lodówki. No i chyboczący się stolik pod telewizor, który doprowadza go do szaleństwa...
- To bardzo stresujące przebywać w takich warunkach, dlatego chcę odszkodowania - mówi bezczelnie Grzegorz O.
Sprawa trafiła już do elbląskiego sądu. W ślady spryciarza poszło już czterech jego kompanów z aresztu. Oni też chcą odszkodowania, a każdy marzy o 100 tysiącach.
Więźniowie piszą pozwy
Tylko w 2010 r. aż 2962 więźniów złożyło pozwy o odszkodowania. Chcieli w sumie kilkanaście milionów złotych. Skarżyli się głównie na zbyt mało miejsca w celi, złe jedzenie, poniżanie lub osadzenie palących z niepalącymi. W 58 sprawach sądy przyznały 131 tys. złotych odszkodowań. Wynosiły najczęściej po około 3 tys. złotych.
17-osobowa rodzina ściśnięta na 50 metrach
Danuta (47 l.) i Janusz (49 l.) Tecławowie mieszkają z piętnaściorgiem dzieci w Korzęcinie na Pomorzu Zachodnim. Ich mały domek ma 50 metrów kwadratowych. Na jedną osobę wychodzi więc 2,9 mkw. powierzchni i to jeśli wliczy się w to hol, kuchnię i łazienkę. W jednym pokoju na piętrowych łóżkach i podłodze śpi 10 najmłodszych dzieci. W drugim pozostała piątka z rodzicami. Pan Janusz jest na rencie i nie ma pracy. Pani Dorota zajmuje się wychowywaniem dzieci. Rodzinie często brakuje pieniędzy na jedzenie.