Do tragedii doszło tuż przed Bożym Narodzeniem. Krzysiek pojechał ze znajomymi na imprezę w pobliskim Pasłęku. Według wersji jego starszej o trzy lata narzeczonej spadł ze schodów, ale wstał i o własnych siłach poszedł przed siebie. Następnego dnia zmasakrowane ciało Krzyśka znalazł gospodarz imprezy. Chłopak w krytycznym stanie trafił do szpitala. Miał złamaną podstawę czaszki, uszkodzony pień mózgu i całą głowę w siniakach. Na nic zdały się wysiłki lekarzy. Krzysiek po miesiącu umarł w elbląskim szpitalu.
Najbliżsi nastolatka nie wierzą, że zginął od upadku ze schodów. Uważają, że został zabity, i nad jego otwartą trumną przysięgli odnaleźć mordercę brata.
- Nie spocznę, aż znajdę mordercę mojego brata. Jeśli będzie trzeba, to do końca swojego życia będę szukał sprawiedliwości - zapowiada Piotr Kowalkowski. - Mam informację, że jakieś dziewczyny skakały mu po głowie i kopały go po całym ciele - dodaje.
Również siostra nastolatka nie ma zamiaru darować oprawcy swojego brata.
- Tak bardzo go kochałam. Nie pozwolę, żeby jego morderca chodził na wolności - zapowiada Sylwia Kowalkowska. - Pomóżcie nam znaleźć zabójcę Krzyśka! - błaga.
Policja nadal sprawdza, co stało się miesiąc temu na imprezie w Pasłęku.
- Przesłuchujemy świadków. Według dotychczasowych ustaleń to był nieszczęśliwy wypadek. Sprawa jest jednak ciągle otwarta - mówi mł. aspirant Krzysztof Nowacki z policji w Elblągu.